sobota, 27 grudnia 2014

18

Szykowałam się na spotkanie z Marcelem. Nie chciałam się jakoś specjalnie odstawiać, żeby nie pomyślał, że mi zależy.
Punkt 18 stawiłam się w Galerii. Okazało się, że Marcel już na mnie czeka. Uśmiechnęłam się i podeszłam do niego.
-Cześć- pocałował mnie w poleczek na przywitanie.
-Cześć. To na co idziemy?
-Kupiłem bilety na jakiś horror. Może być?
-Jasne.
Kupiliśmy popcorn i colę i weszliśmy na salę. Okazało się, że niewiele osób też wybrało się na ten seans. Prócz nas na sali było maksymalnie sześć osób. Później zrozumiałam dopiero dlaczego.
W pewnym momencie myślałam, że nie usiedzę na tym filmie. Był strasznie niewiarygodny. W sumie w pewnym momencie zaczęłam wyłapywać różne nieprawdopodobne sytuacje i śmiać się z nich tak samo jak Marcel.
Gdy w końcu się te męki skończyły poszliśmy na pizzę. Zajęliśmy stolik, a po chwili zamówiliśmy.
-Przepraszam cię- zaczął chłopak- Nie miałem pojęcia, że ten film to taka porażka.
-Nie ma sprawy. Z horroru wyszła komedia. Następnym razem ja wybieram film- uśmiechnęłam się.
-To będzie następny raz? Myślałem, że po dzisiejszej porażce więcej do kina ze mną nie wyjdziesz.
-To nie twoja wina, że film był totalną klapą. Zawsze możemy znaleźć jakąś alternatywę za kino.
-Podoba mi się twój sposób myślenia.
Zjedliśmy razem jedną pizzę na spółkę, a potem Marcel odwiózł mnie do domu. Pocałowałam go w policzek na pożegnanie. W pokoju pierwsze co zrobiłam to wykręciłam numer do Moniki.
-Halo?- usłyszałam głos przyjaciółki.
-Cześć.
-Natuś. Już po randce?- wyczułam, że się uśmiecha.
-To było tylko wyjście do kina, żadna randka.
-Yhym, jasne. No mów jak było?
-Poszliśmy na jakiś horror, na którym nie źle się pośmialiśmy, bo był po prostu idiotyczny, stwierdziłam, że następnym razem ja wybieram film … -przerwała mi.
-Następnym razem? Czyli kiedy?
-Umówiliśmy się na jutro.
-Super! Coś z tego będzie.
-Jeszcze za wcześnie, żeby to stwierdzić.
-Dobra kochanie ja muszę kończyć, ale jutro wszystko mi opowiesz ze szczegółami.
-Okej.
-To pa.
-Pa
Odłożyłam telefon i poszłam się wykąpać. Gdy leżałam już w łóżku przyszedł mi SMS od Marcela o treści „Dobranoc :*”. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Odpisałam mu to samo i poszłam spać.
Następnego dnia wstałam wcześnie rano, bo na 8 trzeba było iść do szkoły. Zjadłam śniadanie, ubrałam się, spakowałam i wyszłam na autobus. Zapaliłam jeszcze papierosa zanim przyjechał autobus.
Na pierwszych dwóch lekcjach mieliśmy wf-y. Udało nam się wynegocjować grę w siatkówkę. Byłam w drużynie z Monią co mnie ucieszyło, bo nie lubiłyśmy grać przeciwko sobie. Składy było pomieszane z chłopakami z klasy naszego ulubionego wfisty.
-Dzień dobry panu!- krzyknęłyśmy z Monią razem.
Popatrzył na nas wzrokiem „o kurwa znowu wy”, machnął ręką i usiadł na ławce, a my wybuchnęłyśmy śmiechem.
Mecz był dość łatwy, bo trafił nam się dobry skład. Bawiliśmy się grą i większość akcji nam wychodziła. Gdy kolega po raz trzeci posłał asa wfista wstał uśmiechnął się cwaniacko i popatrzył na przeciwną drużynę.
-Ale was łoją. Zaraz pośle wam kolejnego asa, a wy nawet nie jesteście dobrze do odbioru ustawieni.
Kolega podrzucił piłkę, uderzył mocno i … trafił pana prosto w głowę. Piłka odbiła się od niej, poleciała w sufit, odbiła się od niego i wróciła na parkiet. Każdy zwijał się ze śmiechu, a inny kolega odwrócił się do tego co serwował i powiedział mu, że to było lepsze niż as.
-Okej do szatni- zarządziła nasza wfistka.
Siedziałyśmy z dziewczynami w szatni oczekując na następny wf i dalej się śmiałyśmy. Monia zajęła miejsce obok mnie.
-No to opowiadaj.
Uśmiechnęłam się i ze wszystkimi szczegółami zdałam jej relacje z wczorajszego spotkania.
-Myślisz o nim na poważnie?- spytała przyjaciółka.
-Monia nie wiem. Sama się sobie dziwię, ale nadal czuję coś do Maćka. Nie chcę tego, ale nic na to nie poradzę. Lubię Marcela, dobrze się czuję w jego towarzystwie, ale to tylko znajomy.
-A on o tym wie?- spytała.
-Nie i nie mam zamiaru na razie mu mówić. Muszę zapomnieć o Maćku i on może mi w tym pomóc.
-A co jeśli ci się nie uda zapomnieć?
-To przeproszę Marcela i przestanę się z nim widywać.
-A jeśli on nadal będzie chciał widywać się z tobą?
-To będzie musiał to jakoś przeżyć.
Wtedy do szatni weszła nasza nauczycielka i powiedziała, że idziemy znów na dużą salę i gramy w kosza z dziewczynami z innej klasy.
-Zróbmy jeden silny skład- zarządziła- Monika, Natalia, Gośka i Klaudia. Macie z nimi wygrać- dodała.
-Okej to ustalmy jakąś taktykę- zarządziłam- Ja stoję pod ich koszem, Klaudia pod naszym, a Monia i Gośka biegają.
-Okej- zgodziły się wszystkie.
Nasza taktyka okazała się strzałem w dziesiątkę. Jak tylko dziewczyny przejmowały piłkę podawały ją mi, a ja rzucałam do kosza. Wynik 14:0 bardzo nas ucieszył. Zeszłyśmy z boiska i patrzyłyśmy jak gra nasza druga drużyna.
-Macie po piątce zakomunikowała nam nauczycielka.
Przybiłyśmy sobie piątki i wróciłyśmy do oglądania meczu. Gdy w końcu mogłyśmy iść się przebrać byłyśmy w świetnych humorach. Cały dzień minął dość spokojnie i przyjemnie. Wróciłam do domu i zaczęłam przygotowywać się do spotkania z Marcelem.
Gdy byłam już gotowa pojechałam do Rzeszowa. Marcel tak jak ostatnio czekał na mnie. Uśmiechnął się i wyciągnął zza pleców piękną różę.
-To dla ciebie- podał mi kwiat.
-Dziękuję, śliczna.
-Nie tak śliczna jak ty.
Uśmiechnęłam się choć nie lubiłam takich tekstów. Jak dla mnie były tandetne. Wybrałam film, a chłopak kupił bilety. Okazało się, że nie był taki zły, ale na kolana też nie powalał.
-Może odpuścimy sobie kino następnym razem- zasugerowałam.
-O tym samym pomyślałem- zaśmiał się Marcel.
Odprowadził mnie na przystanek, bo nie chciałam, żeby mnie odwoził. Gdy podjechał mój autobus chciałam pocałować go w policzek, ale szybko przekręcił głowę i natrafiłam na jego usta.

Wiem, że nawaliłam na tym blogu jak i na innych. Nadal nie mam weny, a jak już wczoraj chciałam coś napisać to tak nie bolała głowa, że na nic nie miałam siły. Nie obiecuję, że się poprawię, bo na prawdę nie mogę tego obiecać. Mam nadzieję jednak, że przeczekacie ze mną ten brak weny i jak w końcu wróci to nadal będziecie czytać. 
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ

piątek, 24 października 2014

17

Gdy wróciłam do domu nikogo jeszcze nie było. Położyłam się na łóżku i zaczęłam rozmyślać o Marcelu.
Był strasznie miłym i sympatycznym chłopakiem, zupełnym przeciwieństwem Maćka. Świetnie mi się z nim rozmawiało. Interesował się siatkówką i wiedział wszystko o klubach i zawodnikach. Podałam mu numer telefonu i miałam nadzieję, że zadzwoni.
Wtedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Myśląc, że to Monia poszłam szybko otworzyć, ale okazało się, że to Karol.
-Co ty tu robisz?- spytałam.
-Ja też się cieszę, że cię widzę.
-Zaraz Monia przyjdzie.
-No to dobrze- uśmiechnął się- Posiedzimy sobie we trójkę.
-No to będą jaja.
Usiedliśmy razem u mnie w pokoju. Siedzieliśmy tak i rozmawialiśmy póki znów nie zadzwonił dzwonek. Karol zerwał się, żeby otworzyć, a ja pobiegłam za nim. Jego widok mocno zdziwił Monię.
-Co ten kretyn tutaj robi?- spytała.
-No dzięki.
-Sam się wprosił- powiedziałam.
-Trudno. Suń się karzełku, bo chcę wejść- starała się wyminąć Karola.
-Jestem tylko 2cm niższy od Igły!
-Ta, ale 22cm niższy od Pita.
-Grrr.
Poszliśmy do mnie. Usiadłam między tą dwójką, bo jakby siedzieli obok siebie to to mogłaby być mieszanka wybuchowa.
-To opowiadaj. Jak tam było u Michała?- spytałam.
-U Michała?- ożywił się Karol- No ja też jestem ciekaw- zaczął się wpatrywać w Monię.
-Ty lepiej zamiast wtrącać się w nie swoje sprawy to weź znajdź szafę do Narnii. Krasnale szukają wodza.
-Ty, ty, ty...- zrobił gest jakby kogoś dusił.
-Nie napinaj się tak, bo ci żyłka pęknie.
-Czy ja wyglądam na idiotę?- spytał.
-Zdecydowanie tak- Monia się zaśmiała.
-Tak mnie obrażasz, a ja skierowanie do szpitala dostałem. Jak mi się coś stanie to będzie ci głupio, że tak mi dogryzałaś- Karol wystawił Monice język.
-Ooo. W końcu miejsce w psychiatryku dla ciebie znaleźli?- spytała, a ja parsknęłam śmiechem.
-No dzięki- Karol spojrzał na mnie.
-No co? To było śmieszne.
-Natuś dostałaś zaproszenie na 18-nastkę Elizy?- spytała mnie przyjaciółka.
-Tak. Mam pomysł jaki prezent jej kupimy- ożywiłam się.
-Jaki?- zaciekawiła się.
-Test ciążowy oprawimy w ramkę i podpiszemy: „W razie potrzeby zbić szybkę”. No i standardowo flaszka.
-Dobre- zaśmiała się.
-Boże. Jakby mi ktoś dał coś takiego … - Karol pokręcił głową.
-O właśnie. Ty masz 18-nastkę niedługo. Już wiem co ci kupię- Monia się wyprostowała.
-Nawet o tym nie myśl- chłopak się przestraszył.
-Za późno.
-Jeśli to zrobisz to nigdy więcej się do ciebie nie odezwę- zagroził.
-A dasz mi to na piśmie?- uśmiechnęła się.
W tym momencie już nie wytrzymałam i wybuchnęłam śmiechem. Uwielbiałam jak oni się ze sobą droczyli.
-Karol, a wiesz od ilu lat kiedyś uznawano, że chłopak stawał się mężczyzną?- spytała Monia.
-Od 12- myślał, że zaszpanował.
-No, a ty nawet teraz się do tej grupy nie zaliczasz.
-Ja pierdole- strzeliłam face-palma- Ale wy się kochacie.
-Jak wilk z baranem. Ja wilk, on baran- uśmiechnęła się przyjaciółka.
-No dawaj, dowalaj mi dalej- Karol rozłożył ręce.
-Chętnie karzełku, ale chcę pogadać z Natalią, więc miałam ci coś do powiedzenia- udała, że myśli- A, spierdalaj.
Zaśmiałam się. Karol popatrzył na mnie wrogo, wstał i wyszedł. Gdy usłyszałyśmy, że się za nim drzwi zamknęły wybuchnęłyśmy śmiechem.
-Nie miałaś dziś litości- zauważyłam.
-A jakoś tak wyszło.
-Coś się stało u Michała, że taka cięta na Karola byłaś?- spytałam.
-W sumie to nic. Spędziliśmy miły weekend i tyle. Pochodziliśmy po Krakowie, poszliśmy do kina. Fajnie było.
-To czemu aż tak mu dowalałaś?
-Bo wróciłam. I nie wiem kiedy znów zobaczę Michała.
-Aaa- wtedy zrozumiałam.
-Musiałam się na kimś wyżyć, a że się napatoczył.
-Czyli jeszcze to jego wina?- uśmiechnęłam się.
-A czyja? Mógł od razu dać nam spokojnie porozmawiać.
Wtedy zadzwoniła mi komórka. Nie znałam tego numeru, ale postanowiłam odebrać. Miałam cichą nadzieję, że to Marcel.
-Halo?
-Cześć. Pamiętasz mnie?- usłyszałam głos chłopaka i na mojej twarzy momentalnie zagościł uśmiech.
-No pewnie.
-A wybrałabyś się ze mną jutro do kina?- zaproponował.
-Czemu nie. Tylko o której i gdzie?
Umówiliśmy się na 18 do Galerii Rzeszów, do Heliosa. Monia z uśmiechem przysłuchiwała się mojej rozmowie.
-Kto to był?- spytała gdy się rozłączyłam.
-Marcel. Poznałam go dzisiaj.
-I nic nie mówisz? Opowiadaj!

Oczami zdenerwowanego atakującego:

Siedziałem w domu i zastanawiałem się co się dzieje w Rzeszowie. Mój plan z Marcelem miał jeden minus. Nie mogłem być na miejscu i wszystkiego nadzorować. To mnie dobijało, ale ufałem kumplowi. Wtedy zadzwonił mi telefon.
-Halo?
-Cześć. Umówiłem się z nią na jutro do kina- zakomunikował.
-To dobrze. Daj mi znać potem jak poszło. Tylko pamiętaj. Łapy przy sobie.
-Pamiętam, pamiętam. Zanim wyjechałem chyba ze sto razy mi to powtórzyłeś. Nie martw się ja zrobię swoje, a potem ty wkroczysz do akcji. Będzie twoja.
-Mam nadzieję- westchnąłem.
-Chłopie na pewno. Nie martw się.
-Dobra informuj mnie o wszystkim.
-Jasne. Cześć.

-Cześć.

Karolku chciałeś rozdział to masz. Jest napisany specjalnie dla ciebie. Mam nadzieję, że ci się podoba.

CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ

poniedziałek, 20 października 2014

16

Obudziłam się dość późno. Karol już nie spał tylko robił coś na komputerze. Powoli wstałam i po cichu podeszłam do niego. Zaczęłam go łaskotać.
-Furman ty debilu!- wydarł się.
-No dzięki! Miły jesteś.
-Jak zawsze musisz coś odwalić to się nie dziw.
-Co niby tym razem odwaliłam? Tylko cię łaskotałam.
-Wiesz jak na to reaguję.
-Wiem- uśmiechnęłam się- Mało z krzesła nie spadłeś.
-Ma ci przypomnieć jak ty reagujesz jak cię ktoś łaskocze?
Przewróciłam tylko oczami, a potem poszliśmy robić razem śniadanie. Po zjedzeniu sprawdziłam telefon. Miałam aż dwanaście nieodebranych połączeń. Dziesięć od Maćka, a dwa od Moni. Przebrałam się i wyszłam, żeby zadzwonić do przyjaciółki, bo u Karola, na tym zadupiu nie było zasięgu.
-No w końcu- usłyszałam po drugiej stronie.
-Sorry, zasięgu nie miałam.
-W Bełchatowie?- zdziwiła się.
-Nie, w Strażowie u Karola.
-A co ty robisz u tego kretyna? Miałaś być u Maćka.
-Maciek to jeszcze gorszy kretyn od Karola.
-Co się stało?- zaniepokoiła się.
-Opowiem ci jak przyjedziesz.
-Mów teraz.
Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam jej opowiadać przebieg całej wizyty u Muzaja oraz nocnego powrotu do Rzeszowa.
-Co za kutas! Jakbym mogła to bym mu wyrwała … -przerwałam jej.
-Monia spoko. Zostawiłam go i nocowałam dziś u Karola. Za chwilę wracam do domu. A jak z Michałem?- spytałam.
-Opowiem ci jak się spotkamy.
-To przyjedź do mnie- zaproponowałam.
-Okej, ale jestem dopiero w drodze do Rzeszowa, więc będę najwcześniej za dwie godziny, a najpóźniej za trzy.
-Dobra to do zobaczenia.
-Pa.
Rozłączyłam się i wróciłam do Karola. Zabrałam swoje rzeczy, a chłopak odprowadził mnie do domu. Nikogo nie zastałam. Pewnie rodzice wzięli Olkę i pojechali gdzieś skoro mnie nie ma.
Postanowiłam, że nie będę na nich czekała i pojadę jeszcze na chwilę do Rzeszowa, bo miałam dużo czasu do przyjazdu Moniki. Uznałam, że pójdę na trening Resovii.
Gdy wysiadałam na Placu Wolności kupiłam jeszcze paczkę fajek w kiosku. Odpaliłam papierosa i udałam się w stronę hali. Pod podpromiem wpadł na mnie jakiś debil i wylądowałam na asfalcie.
-Uważaj jak chodzisz kretynie!- wydarłam się.
-Przepraszam. Nic ci się nie stało?- spytał i pomógł mi wstać.
-Chyba nie.
-Może w ramach rekompensaty dasz się zaprosić na kawę?
-W sumie może być.
-Tak w ogóle jestem Marcel- wyciągnął rękę.
-Natalia- uścisnęłam ją.

Oczami bełchatowskiego atakującego:

Na treningu nic mi dzisiaj nie szło. Psułem najłatwiejsze piłki i wszystkie zagrywki, a trener się na mnie wkurzał jednak nic na to nie mogłem poradzić. Myślałem tylko o Natalii i o tym czy nasz plan z Marcelem wypali.
-Muzaj co ci jest?- Karol do mnie podszedł.
-Nic, odczep się- warknąłem.
-Chyba wygram ten zakład- uśmiechnął się środkowy.
-Nic nie wygrasz! Nie ustaliliśmy czasu, a ja nie poddam się póki nie osiągnę celu. Znasz mnie i wiesz, że nie rzucam słów na wiatr.
-Chłopie opanuj się. To tylko jedna dziewczyna. Nie na każdą zadziała twój urok osobisty- zaśmiał się- Z nią nie wyszło będzie inna.
-Będzie inna, ale dopiero jak wygram ten pieprzony zakład.
Nie czekając na odpowiedź Kłosa pobiegłem do szatni. On jeszcze nie wiedział na co mnie stać gdy chcę osiągnąć swój cel. Obecnie byłem zdolny do wszystkiego byleby tylko zdobyć Natalię. Do szatni wszedł Wlazły.
-Słyszałem twoją rozmowę z Karolem- zaczął, a ja już wiedziałem, że czeka mnie kazanie.
-Zachowujesz się jak gówniarz. Zakładać się o dziewczynę?
-Nie pouczaj mnie- warknąłem.
-Daj jej spokój- nalegał.
-Ani mi się śni, a ty nie masz prawa wtrącać się w moje życie!
-Chcę ci tylko pomóc. Popełniasz wielki życiowy błąd. W końcu wpadniesz we własne sidła i będziesz cierpiał.
-O czym ty gadasz?
-Jak się zakochasz w tej dziewczynie, a ona cię zostawi … -przerwałem mu.
-Ja się nie zakochuje!
Wziąłem swoją torbę i wybiegłem z szatni. Za kogo on się uważa, żeby wtrącać się w moje życie? Mam prawo robić to co chcę i kiedy chcę, a on nie ma prawa mi tego zabraniać.
Ja miałbym się zakochać? Ja? Już dawno postanowiłem sobie, że żadna dziewczyna nie zawróci mi w głowie. Na co komu miłość? Jak można żyć przez całe życie z jedną kobietą jak wokół jest tyle innych pięknych.
Dotarłem w końcu do mieszkania. Rzuciłem torbę w kąt i poszedłem zrobić sobie coś do jedzenia, bo byłem strasznie głodny.
Siedziałem w domu jak na szpilkach, bo nie wiedziałem czy Marcelowi uda się spotkać Natalię. Miałem nadzieję, że nasz plan wypali. Niecierpliwie czekałem na telefon od kumpla. W końcu zadzwonił.
-I co?- spytałem na wstępie.
-Cześć, u mnie wszystko dobrze, fajnie że pytasz.
-O Jezu weź mów! Spotkałeś ją?- niecierpliwiłem się.
-Spotkałem.
-I? -I poszliśmy na kawę.
-Nie baw się ze mną w kotka i myszkę tylko mów do cholery!- zaczął mnie już mocno wkurzać przez co zacząłem krzyczeć.
-Dobra, dobra spokojnie. Nawet pożartować się z tobą nie da. Miło nam się rozmawiało i podała numer telefonu. Wszystko idzie zgodnie z planem.
-To dobrze- ulżyło mi.
-No umówię się z nią jutro na jakiś spacer i potem do ciebie zadzwonię.
-Okej. Trzymaj się planu. Cześć.
-Będę się trzymał, przecież wiesz. Cześć.


Rozłączyłem się i usiadłem na kanapie. Źle się czułem z tym, że kumpel musi mi pomagać zdobyć dziewczynę, ale nie miałem wyboru. Musiałem wygrać ten pieprzony zakład z Kłosem za wszelką cenę.

No i jest kolejny rozdział. Przepraszam za długą przerwę, ale kompletnie nie mam ostatnio weny.
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ

wtorek, 23 września 2014

15

Maciek patrzył na mnie zszokowany. Co on myślał? Że zobaczę parę świeczek i rzucę mu się w ramiona? Dobre sobie. Nie jestem pustą lalką z jakimi pewnie do tej pory się spotykał.
-Myślałem, że ci się spodoba- podszedł bliżej.
-Co?- odsunęłam się- Parę uschniętych kwiatków?
-Parę?- prychnął- Wydałem na nie trochę.
-Materialista.
-Akurat tu nie chodziło mi o nic materialnego.
-Normalnie sama bym się nie domyśliła- zadrwiłam.
-Natka- znów się zbliżył, a ja chcąc się odsunąć upadłam na łóżko- Faktycznie się domyśliłaś- uśmiechnął się i ściągnął koszulkę.
-Spierdalaj- zerwałam się na równe nogi- Nie prześpię się z tobą.
-To dobrze, bo ja chciałem się z tobą namiętnie kochać, a nie spać.
-Cham!
Wybiegłam z pokoju i zamknęłam się w łazience. Musiałam się uspokoić. Ochlapałam twarz zimną wodą, wzięłam kilka głębszych wdechów i zadzwoniłam do Karola.
-Już rozdziewiczona?- usłyszałam po drugiej stronie.
-Nie wkurwiaj mnie!- warknęłam.
-Uuu chyba nie było zbyt dobrze. Kiepski jest?
-Nie wiem i nie zamierzam sprawdzać.
-Wnioskując z tonu twojego głosu mam wrażenie, że chciał ci zademonstrować swoje umiejętności- zaśmiał się.
-A ja nie chcę złapać HIV!
Karol wybuchnął śmiechem. Nie mogłam się powstrzymać i też zaczęłam się śmiać. Gdy się uspokoiliśmy westchnęłam.
-Co ja mam teraz zrobić? Mam tu spędzić noc z tym erotomanem?
-Oj Natka, Natka. Mam pomysł. Sprawdzę ci czy masz jak wrócić do Rzeszowa i jeśli coś znajdę to bierzesz rzeczy i wracasz.
-Okej dzięki.
Rozłączyłam się i z niecierpliwością czekałam na telefon od Karola. Musiał coś znaleźć, nie mogłam zostać tu z tym kretynem.
Co on sobie myślał? Że tak łatwo zaciągnie mnie do łóżka? Że wystarczy kilka róż i już urządzę mu striptiz? Nawet nie chciałam myśleć z jakimi dziewczynami musiał się wcześniej spotykać.
Po chwili zadzwonił Karol i zakomunikował mi, że na szczęście za pół godziny mam busa do Rzeszowa. Nie czekając długo wyszłam z łazienki i szybkim krokiem weszłam do sypialni. Wzięłam tylko walizkę i chciałam wyjść, ale zatrzymał mnie Maciek.
-Co ty robisz?- zdziwił się.
-Nie widać? Wracam do Rzeszowa.
-Natka proszę- miał błagalny głos.
-Odchrzań się- już miałam wyjść, ale coś mi się przypomniało- Bokserki.
-Co?- zdziwił się.
-Oddaj mi te bokserki co ci dałam. Okazało się, że to ulubione bokserki mojego taty i wszędzie ich szuka.
Muzaj wszedł do sypialni i wrócił z bokserkami. Wcisnęłam je do torby i nawet się nie żegnając opuściłam mieszkanie atakującego. Na dworzec udało mi się dotrzeć na czas i po chwili jechałam już w stronę Rzeszowa.
Po drodze przysnęło mi się na chwilkę dzięki czemu podróż szybciej mi zleciała. Na miejscu czekał na mnie Karol. Rzuciłam mu się w ramiona, a on gładził mnie po plecach. Chwilę tak staliśmy. W końcu odsunęłam się od niego.
-Mogę dziś u ciebie spać?- spytałam.
-Jasne.
Gdy dotarliśmy do domu Karola wzięłam gorącą kąpiel, a potem położyłam się w jego łóżku. Zajął miejsce obok mnie.
-To teraz mów co się stało.
-Ten kretyn myślał, że jestem pustą lalką, która od razu pójdzie z nim do łóżka jak zobaczy parę kwiatków.
-Co?- nie zrozumiał.
-Wróciliśmy po meczu do jego mieszkania. Było mnóstwo płatków kwiatów i świec.
-Ale tandeta- prychnął.
-Tak samo zareagowała. Gdybyś ty widział jego minę. Jeśli wszystkie jego dotychczasowe dziewczyny na to leciały to pewnie były tak puste jak on.
-Co dalej?
-Dobierał się do mnie, a ja uciekłam do łazienki. Gdy wychodziłam w sumie nawet nie próbował mnie zatrzymać. Pewnie uznał, że szybko znajdzie sobie dziewczynę, która nie będzie taka wybredna.
-Może to dobrze. W końcu się go pozbędziesz.
-Fakt. Śpijmy już, bo jestem zmęczona.
Długo nie mogłam zasnąć. Zastanawiałam się nad słowami Karola. Nie wiedziałam czy chce się pozbywać Maćka. Mimo to jak się zachowywał miałam wrażenie, że staje się dla mnie kimś ważnym. Musiałam jednak o nim zapomnieć.

Oczami załamanego atakującego:

Natka wyszła z mojego mieszkania bez pożegnania, a ja nie miałem nawet siły jej zatrzymywać. W końcu po co? I tak nie ważne co bym powiedział wróciłaby do Rzeszowa. W jej oczach pewnie straciłem wszystko.
Wyjąłem piwo z lodówki i usiadłem w salonie. Mimo wszystko nie zamierzałem się poddać. Musiałem wygrać zakład z Kłosem choć już teraz wiedziałem, że będzie to bardzo trudne. Potrzebowałem planu. Nie myśląc wiele udałem się do mieszkania obok.
-Cześć Marcel- przywitałem się.
-Cześć Maciek. Co ty tu robisz? Myślałem, że całą noc spędzisz z tą dziewczyną.
-Możemy pogadać?
-Jasne.
Wpuścił mnie do środka. Usiedliśmy razem na kanapie i opowiedziałem mu wszystko co się wydarzyło tego wieczoru.
-Stary to nie zła sztuka ci się trafiła. Ale serio nic na nią nie zadziałało?- nie dowierzał.
-Nic. Jak mówiłem uznała, że to tandeta.
-Odpuść ją sobie. I tak za miesiąc byś ją zostawił po co się tak męczyć? Są setki innych, które nie będą tak wybrzydzały.
-Tyle, że ja nie mogę odpuścić.
-Czemu?- nie rozumiał
Wziąłem głęboki oddech i powiedziałem mu o moim zakładzie z Karolem. Dopiero teraz do mnie dotarło jak ciężko będzie wygrać.
-No to stary masz problem.
-Dzięki tyle to sam wiedziałem.
-Przecież cię tak z tym nie zostawię. Razem wymyślimy jakiś plan.
-Mam nadzieję, bo nie mam pojęcia co robić.
Przez blisko godzinę wymienialiśmy się pomysłami, ale wszystkie były równie głupie i na pewno by się nie sprawdziły. Zaczynałem już tracić nadzieję, że mój przyjaciel mi pomoże i będę musiał sam coś wymyślić.

-Mam!- wydarł się Marcel.

Przepraszam, że kazałam wam tyle czekać, ale zaczął się rok szkolny, do tego Mistrzostwa Świata i nie miałam zupełnie czasu pisać. Niedługo postaram się dodać rozdziały na inne moje blogi.
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ

środa, 27 sierpnia 2014

14

Monika pojechała ze mną i Karolem do Krasnego. Zostawiliśmy u mnie rzeczy i poszliśmy się przejść. Karol szedł przodem, a my zaraz za nim rozmawiając o weekendowych wyjazdach. Nagle chłopak zaczął pluć.
-Co ty znów odwalasz?- spytała go przyjaciółka.
-Nie dobre- odpowiedział krzywiąc się.
-Bo pewnie nie wiesz, ale liście słonecznika nie są jadalne- powiedziała wyrywając mu je z dłoni.
-Oj tam. Szczegół.
-Boże z kim ja żyję- załamała się, a ja wybuchnęłam śmiechem.
Po chwili wróciliśmy do mnie, do domu. Monika musiała się po chwili zbierać. Pożegnałem się z przyjaciółką i poszłam na spacer z Karolem. Opowiedziałam mu o tym co muszę zrobić za przegrany zakład. Gdy to usłyszał wybuchnął śmiechem.
-Cóż sprytny jest.
-Czemu?- zdziwiłam się.
-Natalia proszę cię. Nie mów, że nie wiesz o co mu chodzi.
-Wiem, ale tego nie dostanie- powiedziałam pewna siebie- Przyjadę, obejrzę mecz oczywiście w pasiaku, bo o ubiorze nie było nic mowy, spędzę u niego noc i wrócę do domu.
-Rozdziewiczona- mruknął.
-Słyszałam!- walnęłam go w ramię.
Postanowiliśmy już wracać. Karol miał mnie odprowadzić, a potem wrócić do siebie. Było już dość ciemno i nie chcący wpadłam do studzienki. Przyjaciel złapał mnie i wyciągnął.
-Boże, ale mnie wystraszyłaś.
-Patrz na moje nogi!- jęknęłam.
Na obu nogach miałam zdartą i rozciętą skórę. Strasznie mnie to wszystko piekło. W domu Karol przemył mi to wodą utlenioną. Krzywiłam się mocno.
-Do wesela się zagoi- uśmiechnął się.
Podziękowałam mu za pomoc gdy wychodził, a potem wzięłam się za lekcje, bo nic nie zdążyłam zrobić.
W końcu nadszedł weekend, w którym miałam jechać do Bełchatowa. Rodzicom powiedziałam, że nocuję u Moniki, bo nie puściliby mnie do Maćka.
Gdy byłam na miejscu zadzwoniłam do atakującego. Miał po mnie przyjechać, ale go nigdzie nie widziałam. Przepraszał mnie, tłumacząc się, że treningu mu się przedłużył i jak tylko się skończy to przyjedzie.
Nie chciało mi się czekać, więc postanowiłam znaleźć halę. Nie było to wcale trudne. Gdy chciałam otworzyć tylne drzwi ktoś akurat z nich wychodził i grzmotnął mnie nimi prosto w głowę. Oczywiście był to Muzaj.
-O Jezu, Natka!- rzucił się, żeby mi pomóc wstać.
-Musisz się nauczyć otwierać drzwi- mruknęłam wstając.
-Nic ci nie jest?- spytał.
-Nie licząc tego, ze będę miała ogromnego guza to nie.
-Śpieszyłem się po ciebie. Nie sądziłem, że tu przyjdziesz.
-O czyli to jeszcze jest moja wina?
-Nie, jasne, że nie. Chodź.
Zaprowadził mnie do auta i otworzył mi drzwi. Po 10 minutach byliśmy u niego w mieszkaniu. Dał mi lód, żebym sobie przyłożyła i usiadł obok mnie.
-Fajnie, że tu jesteś- uśmiechnął się i zbliżył do mnie.
-No dobra- wstałam- O której jedziemy na halę?
-O 17 mam tam być to pewnie koło 16:20 będziemy wyjeżdżać.
-Muszę się odświeżyć.
Wzięłam kosmetyczkę i umknęłam do łazienki. Nie mogłam pozwolić Maćkowi za bardzo się zbliżyć.

Oczami młodego atakującego:

Widziałem, że Natalia trzymała mnie na dystans. Nie przejmowałem się tym, bo miałem plan, który nie mógł nie wypalić. W końcu na każdą dziewczynę to działało to czemu miałoby na Natkę nie podziałać.
Gdy dziewczyna siedziała w łazience poszedłem do mieszkania obok. Mieszkał tam mój przyjaciel, Marcel. Zapukałem, a on po chwili mi otworzył.
-Cześć- przywitałem się z nim.
-Cześć. Co jest?
-Chciałem ci tylko przypomnieć o mojej prośbie. Jak wyjdziemy przygotujesz mieszkania. Gdy skończy się mecz odczekasz pół godzinki i pójdziesz zapalić wszystkie świece- tłumaczyłem mu chyba po raz setny.
-Spoko, pamiętam. Który to już raz- zadrwił.
-Powiem ci to sama jak następnym razem do mnie przyjdziesz.
Pożegnaliśmy się i wróciłem do mieszkania. Cieszyłem się, że Marcel mieszka obok mnie. Byliśmy tacy sami, więc nie musiałem słuchać od niego kazań o moralności i innych pierdołach. Ja pomagałem jemu, on mi.
Dziesięć minut przed wyjściem Natalia poszła się przebrać. Gdy pojawiła się w salonie oniemiałem. Stała w pasiaku i uśmiechała się.
-No tak, zapomniałem dać ci odpowiedniej koszulki- wstałem z kanapy.
-O nie, nie, nie. O ubiorze nic nie było mowy. Idę ubrana w barwy mojej ukochanej drużyny, a ty nic na to nie możesz poradzić.
Miała rację. Zapomniałem dodać, że ma się ubrać w barwy Skry zapraszając ją na mecz. Uznałem, że i tak nic nie wskóram, więc wziąłem swoją torbę i razem pojechaliśmy na halę.
Natalia poszła na trybuny, a ja do szatni. Zająłem swoje miejsce i przebrałem się. Widać było, że każdy jest skupiony i chce wygrać. Gdy wychodziliśmy na boisko spojrzałem na miejsce gdzie miała siedzieć dziewczyna, ale jej tam nie było. Zacząłem się rozglądać i w końcu ją znalazłem. Usiadła z klubem kibica Resovii. Uśmiechnęła się do mnie, a ja pokręciłem tylko głową i poszedłem się rozciągać.
Mecz był bardzo zacięty. O zwycięstwie miał zadecydować piąty set. Początek dobrze nam wyszedł, ale potem było już tylko gorzej. Niestety musieliśmy uznać wyższość drużyny z Rzeszowa. MVP został Alek Achrem.
Po meczu udałem się do szatni. Rozdałem po drodze kilka autografów. Czekała na mnie uśmiechnęła Natalia.
-Tylko Sovia ole, ole,ole- zanuciła mi.
-Następnym razem to my wygramy.
-Marzysz- zaśmiała się.
-Idę się przebrać, a potem jedziemy do domu- mrugnąłem do niej.
Wziąłem szybko prysznic i ubrałem się. Wszystkie rzeczy wepchnąłem do torby. Nie obchodziło mnie, że się pogniotą. Chciałem jak najszybciej znaleźć się sam na sam z Natalią u siebie.
W samochodzie co chwilę zerkałem na dziewczynę i uśmiechałem się. Wiedziałem od początku, że będzie moja.
Na miejscu wpuściłem ją przodem do mieszkania. Już na korytarzu czułem zapach róż, więc wiedziałem, że Marcel jak zawsze idealnie odwalił swoją robotę. Natalia zmarszczyła brwi i weszła do środka, a ja za nią.
Od przedpokoju aż do sypialni prowadziła dróżka z płatków róż. Światło było zgaszone. Co kawałem ustawione było małe świeczki co dawało piękny efekt. Natalia weszła do sypialni. Na łóżku również znajdowały się płatki róż, które tworzyły serce, a na stoliku obok były truskawki i szampan. Dziewczyna odwróciła się do mnie.
-Ale tandeta- powiedziała, a ja zamarłem.

No jest i kolejny rozdział :) Mam nadzieję, że wam się podoba.

CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

13

Siedziałam w domu i odrabiałam lekcje. Było ich dość dużo, bo nauczyciele nie byli wyrozumiali. Gdy skończyłam angielski zabrałam się za chemię. Wtedy usłyszałam, że komórka mi dzwoni.
-Halo?- odebrałam nie patrząc na wyświetlacz.
-Cześć kochanie- to był Maciek.
-Cześć. Po co dzwonisz?- spytałam.
-Bo wiem jak chcę wykorzystać wygraną w naszym wyścigu- zaśmiał się.
-Już się boję.
-Nie ma czego. To dość przyjemna kara.
-No dobra. Mów czego chcesz.
-Jak wiesz za tydzień Resovia przyjeżdża do Bełchatowa na mecz- zaczął.
-Do rzeczy.
-Chcę, żebyś przyjechała na ten mecz.
-Tylko tyle?- zdziwiłam się- To super!
-Jeszcze nie skończyłem- zaśmiał się- Masz zostać na następny dzień, a ponieważ jestem bardzo miły nie chcę narazić cię na koszty związane z hotelem. Zostaniesz na noc u mnie w mieszkaniu. I nie przyjmuję odmowy.
Przełknęłam ślinę. Ta część planu już mi się nie podobała. Wiedziałam jednak, że muszę to zrobić. To była sprawa honoru.
-Okej, ale ty śpisz na kanapie- zastrzegłam.
-Jeśli będziesz obok to się zgadzam.
-Maciek no!- fuknęłam.
-Do usłyszenia. Pa- powiedział i rozłączył się.
Odłożyłam komórkę i chciałam wrócić do lekcji, ale nie mogłam się skupić. Maciek nie źle to sobie wykombinował, ale czy on myślał, że tak łatwo mnie zdobędzie? Na pewno nie zamierzałam mu tego ułatwiać.
Wzięłam głęboki oddech, żeby się skupić i skończyłam odrabiać lekcje. Gdy chciałam iść się wykąpać wpadłam na tatę. Zaglądał do każdej szafki.
-Czego szukasz?- spytałam.
-Moich ulubionych bokserek. Nigdzie ich nie ma.
Szybko poszłam do łazienki. Widać to właśnie te bokserki dałam Maćkowi. Ze wszystkich musiałam wziąć akurat te. Trudno. Może tato w końcu przestanie ich szukać.
Następnego dnia zaczynaliśmy lekcje od fizyki. Moniki nie było. Gdy pan doszedł do jej numerku w dzienniku weszła do klasy lekko zdyszana. Uśmiechnęłam się do niej.
-Przepraszam za spóźnienie- powiedziała i chciała iść do ławki.
-Właśnie miałem ci wpisać nieobecność- nauczyciel zapatrzył się w dziennik- Jak nie chcesz spóźnienia to chodź do odpowiedzi.
-Tylko się rozpakuję- powiedziała.
Zajęła miejsce obok mnie, przywitała się ze mną i się rozpakowała, a nauczyciel kończył sprawdzać obecność.
-Umiesz?- spytałam.
-Kocie jakbym nie umiała chciałaby spóźnienie. Michał mi wczoraj pomagał.
-No tak. Już pojechał?
-Tak- zauważyłam, że się zarumieniła.
-Gadaj- uśmiechnęłam się.
-Potem.
Wstała i poszła do odpowiedzi. Nauczyciel zadawał jej pytania. Był zdziwiony, że na wszystkie znała odpowiedź. Wstawił jej piątkę i pozwolił usiąść, a potem dręczył innych uczniów. Miałam nadzieję, że mnie ominie.
-Mów- powiedziałam jak tylko usiadła.
-Jadę do Michała na weekend za tydzień.
-Ale się złożyło.
-Co?- zdziwiła się.
-Jadę do Maćka za tydzień na weekend.
Patrzyła na mnie jakby wyrosła mi druga głową. Westchnęłam i opowiedziałam jej o wyścigu. Odwróciła wzrok i wpatrzyła się w zeszyt. Czekałam aż coś powie, ale nie zanosiło się na to.
-Co jest?
-Natalia- westchnęła- Jesteś moją przyjaciółką i znam cię dobrze. Wiesz przecież czego on chce. Naprawdę tam pojedziesz?
-Muszę.
-W takim razie uważaj.
-Koniec o mnie. Co z tym weekendem u Michała?- uśmiechnęłam się.
-Jego współlokator wyjeżdża, więc mamy szansę pobyć sami to z niej korzystamy.
Uśmiechnęłam się lekko. Byli idealną parą. Chciałabym też kiedyś znaleźć kogoś takiego kto byłby dla mnie tym kim Michał jest dla Moniki. Wątpiłam, żeby to był Maciek. Dla niego liczyła się tylko zabawa.
Po lekcjach razem z Moniką poszłyśmy na piwo. Siedziałyśmy w parku gdy zobaczyłam znajomą postać.
-Karol!- przytuliłam go.
-Cześć- uśmiechnął się, a potem przytulił Monię.
-Co tu robisz?- zdziwiła się przyjaciółka.
-Nudziło mi się. A co? Wyganiasz mnie?- spytał podejrzliwie.
-Nie mogę. To miejsce publiczne.
-Czyli jakby nie było publiczne to byś mnie wygoniła?
-Możliwe.
Uśmiechnęłam się słuchając ich. Zawsze się przekomarzali, ale wiedziałam, że to tylko żarty. Jak to mówią kto się czubi ten się lubi.

Oczami bełchatowskiego atakującego:

Odłożyłem komórkę na stolik i z triumfem popatrzyłem na Kłosa. Ten tylko pokręcił głową i oparł się o ścianę.
-Maciek to, że ona tu przyjedzie nie znaczy jeszcze, że zaciągniesz ją do łóżka, więc się tak nie uśmiechaj głupio.
-Oj daj spokój. To już połowa sukcesu. Będę miał ją u siebie w mieszkaniu, będziemy sami. Ulegnie mi.
-Uważaj, żebyś nie wpadł we własne sidła- mruknął.
-O co ci chodzi?
-O to, że to wszystko może się odwrócić przeciwko tobie. Jak się zakochasz, a ona cię zostawi zrozumiesz o czym mówię.
Patrzyłem jak kolega wychodził i zastanawiałem się nad jego słowami. Ja miałbym się zakochać? Przecież już dawno sobie postanowiłem, że nigdy tego nie zrobię. Na co to komu? Związek to tylko ciągłe ograniczenia.
Poszedłem pod prysznic, a potem zrobiłem kanapki na kolację. Zacząłem obmyślać plan jak mam to wszystko rozegrać. Trzeba było stworzyć odpowiedni nastrój. Z tym nie było problemu. Miałem to przećwiczone do perfekcji. Kupi się dużo świec, rozsypie płatki róż do tego jakaś romantyczna muzyka. Każda laska na to leci.
Na szczęście miałem dużo czasu na przygotowania. Wszedłem na facebook-a, żeby sprawdzić wiadomości. Kilka dziewczyn do mnie pisało, ale to zignorowałem. Na razie muszę się zająć Natalią, a dopiero potem będę mógł poszukać kolejnej.

Rozdział dedykuję Karolowi :D Pewnie gdyby tak nie naciskał nie dodałabym go dzisiaj. Mam nadzieję, że się podoba.

CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ
 

środa, 6 sierpnia 2014

12

Siedziałam w domu i zakuwałam na następny dzień, ale jakoś mi nie szło. Wtedy usłyszałam dzwonek do drzwi i poszłam otworzyć.
-Karol!- ucieszyłam się i przytuliłam przyjaciela.
-Cześć Natka- uśmiechnął się.
-Chodź- poszliśmy do mojego pokoju- Co cię sprowadza?
-Nuda. Uczysz się?- wziął do ręki mój zeszyt z chemii.
-Powiedzmy, że się staram.
-Starasz powiadasz?- spojrzał na mnie znad zeszytu- Czyli nic nie umiesz.
-Oj czepiasz się szczegółów. Chodźmy gdzieś, bo mam dość na razie tych książek- zaproponowałam.
-Okej.
Przeszliśmy się razem do Strażowa, kupiliśmy po piwie, a potem poszliśmy do niego, bo miał wolną chatę. Otworzyłam butelkę i pociągnęłam duży łyk.
-Widzę, że dużo się osłucham- westchnął.
-Co?- nie rozumiałam.
-No już, opowiadaj co ci leży na wątrobie.
-Maciek.
-Oczywiście. Szanowny pan Muzaj znów musiał narozrabiać. Co znów wymyślił?
-Zabrał mnie po szkole na basen- zaczęłam, ale Karol parsknął- No co?
-I co? Kazał ci pływać w bieliźnie?- zaśmiał się.
-Jasne, że nie. Kupił mi wcześniej strój kąpielowy. Dość skąpy i czerwony.
Karolowi nie udało się pohamować wybuchu śmiechu. Walnęłam go tylko i udałam, że się obrażam.
-Oj daj spokój. To co było dalej?
-Urządziliśmy wyścig. Ten kto przegrał musiał zrobić to co chciał wygrany.
-I kto wygrał?- zaciekawił się.
-Maciek.
-O kurde- znów wybuchnął śmiechem- To kiedy chrzciny?
-Idiota!
Siedzieliśmy u niego pijąc piwo, a on cały czas wymyślał coraz to nowe rzeczy, które może mi kazać zrobić atakujący. Miał wybujałą wyobraźnię, więc wiedziałam, że zanim wyrzuci wszystkie pomysły to chwila minie.
-Ty a może każde ci zrobić striptiz przez całą drużyną?- uśmiechnął się.
-Nie- fuknęłam.
-No tak. Pewnie będzie wolał, żebyś tylko przed nim go urządziła.
-Karol no! Może pójdziesz sprawdzić czy cie nie ma na zewnątrz?- zasugerowałam.
-Natka jesteśmy u mnie.
-W takim razie ja wychodzę- spojrzałam na zegarek- Kurde nie nauczę się na jutro do szkoły.
-A miałaś zamiar?- Karol się zaśmiał.
-Cześć- powiedziałam tylko i wyszłam.
Po powrocie do domu nie miałam na nic siły. Wyłożyłam na stolik wszystkie książki i zeszyty od przedmiotów, które miałam jutro i przejrzałam je.
-O kurwa- szepnęłam gdy otworzyłam zeszyt od matmy, a tam dużymi litrami była napisana jutrzejsza data z podpisem: „sprawdzian”.
Otworzyłam książkę, ale wiedziałam, że nie uda mi się wyćwiczyć zadań ze wzorami skróconego mnożenia. Musiałam liczyć na Monię, na szczęście z tego działu szło jej bardzo dobrze, więc była nadzieja, że napisze swój sprawdzian, a potem mój.
Następnego dnia wstałam wcześnie rano, ubrałam się, umalowałam, zjadłam śniadanie i wyszłam na przystanek. Zdążyłam jeszcze zapalić papierosa zanim przyjechał mój autobus. Usiadłam i włożyłam słuchawki do uszu.
W szkole szukałam na korytarzu przyjaciółki, ale nigdzie jej nie widziałam. Wtedy wpadłam na Michalinę.
-Cześć- pocałowałam ją na przywitanie- Widziałaś Monię?
-Wiesz co nie sądzę, żeby dziś przyszła do szkoły- uśmiechnęła się.
-Czemu?
-Wczoraj jak pojechałaś z Maćkiem pojawił się Michał i ją zabrał. Z tego co mówił ma zostać do jutra, więc pewnie uznała, że nie zaszczyci nas dziś swoją obecnością
-No to witaj pało- szepnęłam.
-Co?- zdziwiła się.
-Mamy dziś sprawdzian z matmy, na który nic nie umiem i miałam nadzieję, że ona mi pomoże, ale nadzieja matką głupich.
-Na której lekcji masz matmę?
-Na trzeciej.
-To zadzwoń do niej. Może przyjedzie.
-Nie chcę im przeszkadzać. Rzadko mają szansę być razem.
Weszłam do sali od polskiego i zajęłam swoje miejsce. Lekcja była jak zawsze fascynująca. Czujecie ten sarkazm? Następnie miałam chemię, na której było dość ciekawie, a potem udałam się zresztą klasy pod salę od matmy i zobaczyłam znajomą postać.
-Monia!- rzuciłam się jej na szyję- Myślałam, że nie przyjdziesz.
-Miałam cię na sprawdzianie zostawić? Nie miałabym serca- zaśmiała się.
-Sądziłam, że zostaniesz w domu z Michałem.
-Po matmie się zrywam. Przyszłam tylko napisać twój sprawdzian.
-Skąd wiedziałaś, że nic nie będę umiała?- założyłam ręce na piersi.
-Wiesz jakoś nie widziałam ciebie na randce rozwiązującej zadania ze wzorami skróconego mnożenia.
Zaśmiałyśmy się i weszłyśmy do klasy zająć swoje miejsca. Monia dość szybko napisała swój sprawdzian, a potem zajęła się moim. Przed końcem lekcji oddałyśmy kartki i wyszłyśmy z klasy.
-Dzięki, jesteś kochana- przytuliłam ją.
-Nie ma sprawy, a teraz ty męcz się w szkole, a ja lecę, bo Michał na mnie czeka. Pa- pocałowała mnie i poszła.

Tymczasem w Bełchatowie:

Poszedłem na swój pierwszy trening po kontuzji w znakomitym nastroju. Miałem już pomysł jak wykorzystać moją wygraną na basenie.
-A co ty tak się szczerzysz jak głupi do sera?- zapytał mnie Kłos.
-A, bo mam z czego.
-No dobra, a liczysz je w ogóle?- westchnął.
-Co liczę?- zdziwiłem się.
-Dziewczyny, które zaciągnąłeś do łóżka.
-Już dawno dałem sobie z tym spokój, bo kto by je zliczył- machnąłem ręką.
-Jasne. Dobra to jaka była? Blondynka, brunetka?
-Nie zaciągnąłem jej do łóżka!- warknąłem.
-Tak?- uśmiechnął się- Chory jesteś czy w końcu trafiłeś na jakąś, która ma rozum i trzyma się od ciebie z daleka?
-Mogę ją zaciągnąć do łóżka kiedy tylko będę chciał!
-Jasne już ci wierzę- prychnął.
-Załóż się jak nie wierzysz- wyciągnąłem do niego rękę.
-Okej- uścisnął ją- Jak wygrasz nigdy nie pisnę już słowa o twoich dziewczynach, jak przegrasz będę się z ciebie śmiał ile będę chciał, z kim będę chciał i nie będziesz miał prawa mnie uciszać.
-Zgoda- przeciąłem nasz zakład.

Przepraszam za przerwę w dodawaniu postów, ale straciłam wenę. 
W sumie nie mam nadal pomysłów, ale musiałam w końcu dodać kolejny post. Dedykuję go mojej przyjaciółce i koledze :D Karol dopominałeś się i masz :P

sobota, 12 lipca 2014

11

Rozłączyłam się i spojrzałam na dziewczyny. Widziałam, że Monika uśmiecha się do mnie cwaniacko. Podparłam się pod boki.
-No co?- spytałam.
-Nie, nic- zaśmiała się- Tylko pamiętaj ja nie chcę być na razie ciocią.
-Ja też nie- dołączyła się Miśka z Asią.
-Ale z was przyjaciółki. Dobra, ja już lecę. Pa- pożegnałam się z nimi i udałam się do wyjścia.
Szłam powoli zastanawiając się co Maciek dla mnie przyszykował. Znając jego musiało to być coś szalonego, bo tylko takie pomysły wpadały mu do głowy.
Gdy dotarłam na Plac Wolności już na mnie czekał. Podszedł, pocałował mnie i wziął za rękę. Bez słowa udaliśmy się do jego auta. Rozglądnęłam się ukradkiem czy nie ma tak znów jakiegoś koszyka z kocem na piknik, ale na szczęście nic takiego nie znalazłam. Atakujący zajął miejsce kierowcy i uśmiechnął się do mnie.
-To gdzie mnie zabierasz?- spytałam.
-A to niespodzianka.
-Nie lubię niespodzianek.
-Ta ci się spodoba. Zaufaj mi.
-Tobie?- zadrwiłam.
-Kochanie ranisz mnie. Uważasz, że nie wolno mi ufać?- zrobił smutną minę.
-No mam co do tego wątpliwości. Nawet duże wątpliwości.
-Czy te oczy mogą kłamać?- zanucił i spojrzał na mnie.
-Tak- odpowiedziałam pewnie.
Pokręcił tylko głową i skupił się na drodze. Patrzyłam cały czas za okno, bo nie chciałam znów dać się wywieść do jakiegoś lasu. Na szczęście tym razem Muzaj nie zamierzał opuszczać miasta. Zatrzymał się koło krytego basenu.
-Maciek co my tu robimy?- zdziwiłam się.
-Zarezerwowałem cały basen tylko dla nas.
-Odbiło ci? Przecież ja nawet nie mam stroju kąpielowego.
-Kupiłem ci jeden, mam nadzieję, że będzie dobry- uśmiechnął się, a ja zaczęłam się zastanawiać jak ten strój musi wyglądać- No chodź.
Wyszliśmy z samochodu. Maciek wyciągnął z bagażnika dwie torby i jedną mi podał. Westchnęłam i poszłam z nim do środka. W szatni wyjęłam strój, który mi kupił i aż przysiadłam. Był dwuczęściowy, czerwony. Westchnęłam tylko i go włożyłam.
Gdy wyszłam atakujący stał koło basenu i czekał na mnie. Zmierzył mnie wzrokiem i uśmiechnął się. Podszedł i mnie objął.
-Miałem nadzieję, że wziąłem dobry rozmiar.
-Wariat.
Wtedy Maciek wziął mnie na ręce i mimo moich protestów wrzucił mnie do basenu, a po chwili sam do niego wskoczył. Zaczął płynąć w moim kierunku, a ja zaczęłam uciekać. Na szczęście umiałam dobrze pływać.
W końcu jednak Muzaj złapał mnie za nogę. Zacząłem mu się wyrywać, ale nic to nie dawało. Zanurzyłam się pod wodę, a on zrobił to samo. Przyciągnął mnie do siebie i pocałował. Szybko się wynurzyłam, bo zabrakło mi powietrza.
Maciek patrzył na mnie uśmiechnięty. Pogładził mnie po policzku,, a ja położyłam swoją dłoń na jego.
-Maciek- westchnęłam.
Uśmiechnął się tylko i mnie puścił. Pływaliśmy dalej. W pewnym momencie zaczęliśmy się ścigać. Dwa razy udało mi się wygrać z atakującym, ale wiedziałam, że daje mi fory. Musiałam coś wymyślić.
-Maciek no- powiedziałam gdy trzeci raz z nim wygrałam- Nie wygłupiaj się.
-A co ja robię?
-Nie starasz się. Chcę wygrać z tobą w równej walce.
-Wygrywasz.
-Jasne. Hmm... a jakbym zaproponowała ci układ- uśmiechnęłam się.
-Jaki układ?- ożywił się.
-Jak ja wygram zrobię to co chcesz, a jak ty wygrasz ja zrobię co ty chcesz.
-Wszystko?
-Wszys ...-zaświeciła mi się czerwona lampka- Prawie wszystko.
-No niech będzie.
Gdy zobaczyłam głupi uśmiech na jego twarzy zaczęłam się zastanawiać czy dobrze zrobiłam, ale było za późno, żeby się wycofać. Patrzyłam na Maćka. Udał, że rozciąga się przed wyścigiem. Pokręciłam tylko głową.
-Raz, dwa- odliczałam.
-Trzy!- krzyknął Maciek.

Oczami bełchatowskiego atakującego:

Po umowie z Natalią zadowolony czekałem na wyścig. Już się zastanawiałem jak wykorzystam wygraną.
Gdy wystartowaliśmy płynąłem najszybciej jak mogłem. Wiedziałem jaka jest stawka i tym razem nie dałem dziewczynie wygrać tak jak wcześniej. Gdy się wynurzyła spojrzała na mnie i westchnęła tylko.
-No dobra. Mów czego chcesz.
-Nie wiem jeszcze- uśmiechnąłem się- To bardzo ważna sprawa, nie umiem tak od razu zdecydować.
-No dobra, a kiedy będziesz wiedział?- spytała.
-Jak będę wiedział to dam ci znać- zapewniłem.
Popływaliśmy jeszcze jakiś czas, a potem poszliśmy do szatni. Nie śpieszyłem się, bo domyślałem się, że będę musiał czekać na Natalię. Jednak jak wyszedłem ona czekała już. Wstała jak mnie zobaczyła.
-Matko ile trzeba na ciebie czeka? Co fryzura nie chciała się ułożyć?- zadrwiła.
-Jakim cudem tak szybko wyszłaś?- zdziwił się.
-A co? Twoje dotychczasowe dziewczyny pewnie z godzinie by musiały tapetę nakładać? Cóż nie jestem taka niestety.
-Czemu niestety?- uśmiechnąłem się- Bardzo mnie to cieszy jaka jesteś.
Pokręciła głową i udała się do wyjścia. Wrzuciłem torby na tylne siedzenie, a potem otworzyłem jej drzwi.
-Do domu?- upewniłem się.
-Tak- kiwnęłam głową.
Podczas drogi zaczęliśmy śpiewać piosenki, które leciały w radiu. Mieliśmy przy tym dużo zabawy. W końcu jednak podjechaliśmy pod dom Natalii.
-To jutro wracasz do Bełchatowa?- upewniła się.
-Tak- kiwnąłem głową.
-W takim razie do zobaczenia za jakiś czas- chciała wysiąść z samochodu, ale ją powstrzymałem.
-Zadzwonię i powiem ci czego chcę- uśmiechnąłem się- A właśnie mam te bokserki, które mi pożyczyłaś.
-Zachowaj je- powiedziała szybko.
-No dobra, ale ty zachowasz strój, który ci kupiłem.
-Nie trzeba ...- zaczęła, ale jej przerwałem.
-Proszę cię. Wyglądałaś w nim ślicznie. Musisz go zachować.
-No dobrze. Pa- chciała pocałować mnie w policzek, ale odwróciłem głowę i pocałowała mnie w usta.
-Pa- powiedziałem gdy wychodziła z samochodu.

Jest i jedenastka :) Mam nadzieję, że się podoba ;)
CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ