środa, 27 sierpnia 2014

14

Monika pojechała ze mną i Karolem do Krasnego. Zostawiliśmy u mnie rzeczy i poszliśmy się przejść. Karol szedł przodem, a my zaraz za nim rozmawiając o weekendowych wyjazdach. Nagle chłopak zaczął pluć.
-Co ty znów odwalasz?- spytała go przyjaciółka.
-Nie dobre- odpowiedział krzywiąc się.
-Bo pewnie nie wiesz, ale liście słonecznika nie są jadalne- powiedziała wyrywając mu je z dłoni.
-Oj tam. Szczegół.
-Boże z kim ja żyję- załamała się, a ja wybuchnęłam śmiechem.
Po chwili wróciliśmy do mnie, do domu. Monika musiała się po chwili zbierać. Pożegnałem się z przyjaciółką i poszłam na spacer z Karolem. Opowiedziałam mu o tym co muszę zrobić za przegrany zakład. Gdy to usłyszał wybuchnął śmiechem.
-Cóż sprytny jest.
-Czemu?- zdziwiłam się.
-Natalia proszę cię. Nie mów, że nie wiesz o co mu chodzi.
-Wiem, ale tego nie dostanie- powiedziałam pewna siebie- Przyjadę, obejrzę mecz oczywiście w pasiaku, bo o ubiorze nie było nic mowy, spędzę u niego noc i wrócę do domu.
-Rozdziewiczona- mruknął.
-Słyszałam!- walnęłam go w ramię.
Postanowiliśmy już wracać. Karol miał mnie odprowadzić, a potem wrócić do siebie. Było już dość ciemno i nie chcący wpadłam do studzienki. Przyjaciel złapał mnie i wyciągnął.
-Boże, ale mnie wystraszyłaś.
-Patrz na moje nogi!- jęknęłam.
Na obu nogach miałam zdartą i rozciętą skórę. Strasznie mnie to wszystko piekło. W domu Karol przemył mi to wodą utlenioną. Krzywiłam się mocno.
-Do wesela się zagoi- uśmiechnął się.
Podziękowałam mu za pomoc gdy wychodził, a potem wzięłam się za lekcje, bo nic nie zdążyłam zrobić.
W końcu nadszedł weekend, w którym miałam jechać do Bełchatowa. Rodzicom powiedziałam, że nocuję u Moniki, bo nie puściliby mnie do Maćka.
Gdy byłam na miejscu zadzwoniłam do atakującego. Miał po mnie przyjechać, ale go nigdzie nie widziałam. Przepraszał mnie, tłumacząc się, że treningu mu się przedłużył i jak tylko się skończy to przyjedzie.
Nie chciało mi się czekać, więc postanowiłam znaleźć halę. Nie było to wcale trudne. Gdy chciałam otworzyć tylne drzwi ktoś akurat z nich wychodził i grzmotnął mnie nimi prosto w głowę. Oczywiście był to Muzaj.
-O Jezu, Natka!- rzucił się, żeby mi pomóc wstać.
-Musisz się nauczyć otwierać drzwi- mruknęłam wstając.
-Nic ci nie jest?- spytał.
-Nie licząc tego, ze będę miała ogromnego guza to nie.
-Śpieszyłem się po ciebie. Nie sądziłem, że tu przyjdziesz.
-O czyli to jeszcze jest moja wina?
-Nie, jasne, że nie. Chodź.
Zaprowadził mnie do auta i otworzył mi drzwi. Po 10 minutach byliśmy u niego w mieszkaniu. Dał mi lód, żebym sobie przyłożyła i usiadł obok mnie.
-Fajnie, że tu jesteś- uśmiechnął się i zbliżył do mnie.
-No dobra- wstałam- O której jedziemy na halę?
-O 17 mam tam być to pewnie koło 16:20 będziemy wyjeżdżać.
-Muszę się odświeżyć.
Wzięłam kosmetyczkę i umknęłam do łazienki. Nie mogłam pozwolić Maćkowi za bardzo się zbliżyć.

Oczami młodego atakującego:

Widziałem, że Natalia trzymała mnie na dystans. Nie przejmowałem się tym, bo miałem plan, który nie mógł nie wypalić. W końcu na każdą dziewczynę to działało to czemu miałoby na Natkę nie podziałać.
Gdy dziewczyna siedziała w łazience poszedłem do mieszkania obok. Mieszkał tam mój przyjaciel, Marcel. Zapukałem, a on po chwili mi otworzył.
-Cześć- przywitałem się z nim.
-Cześć. Co jest?
-Chciałem ci tylko przypomnieć o mojej prośbie. Jak wyjdziemy przygotujesz mieszkania. Gdy skończy się mecz odczekasz pół godzinki i pójdziesz zapalić wszystkie świece- tłumaczyłem mu chyba po raz setny.
-Spoko, pamiętam. Który to już raz- zadrwił.
-Powiem ci to sama jak następnym razem do mnie przyjdziesz.
Pożegnaliśmy się i wróciłem do mieszkania. Cieszyłem się, że Marcel mieszka obok mnie. Byliśmy tacy sami, więc nie musiałem słuchać od niego kazań o moralności i innych pierdołach. Ja pomagałem jemu, on mi.
Dziesięć minut przed wyjściem Natalia poszła się przebrać. Gdy pojawiła się w salonie oniemiałem. Stała w pasiaku i uśmiechała się.
-No tak, zapomniałem dać ci odpowiedniej koszulki- wstałem z kanapy.
-O nie, nie, nie. O ubiorze nic nie było mowy. Idę ubrana w barwy mojej ukochanej drużyny, a ty nic na to nie możesz poradzić.
Miała rację. Zapomniałem dodać, że ma się ubrać w barwy Skry zapraszając ją na mecz. Uznałem, że i tak nic nie wskóram, więc wziąłem swoją torbę i razem pojechaliśmy na halę.
Natalia poszła na trybuny, a ja do szatni. Zająłem swoje miejsce i przebrałem się. Widać było, że każdy jest skupiony i chce wygrać. Gdy wychodziliśmy na boisko spojrzałem na miejsce gdzie miała siedzieć dziewczyna, ale jej tam nie było. Zacząłem się rozglądać i w końcu ją znalazłem. Usiadła z klubem kibica Resovii. Uśmiechnęła się do mnie, a ja pokręciłem tylko głową i poszedłem się rozciągać.
Mecz był bardzo zacięty. O zwycięstwie miał zadecydować piąty set. Początek dobrze nam wyszedł, ale potem było już tylko gorzej. Niestety musieliśmy uznać wyższość drużyny z Rzeszowa. MVP został Alek Achrem.
Po meczu udałem się do szatni. Rozdałem po drodze kilka autografów. Czekała na mnie uśmiechnęła Natalia.
-Tylko Sovia ole, ole,ole- zanuciła mi.
-Następnym razem to my wygramy.
-Marzysz- zaśmiała się.
-Idę się przebrać, a potem jedziemy do domu- mrugnąłem do niej.
Wziąłem szybko prysznic i ubrałem się. Wszystkie rzeczy wepchnąłem do torby. Nie obchodziło mnie, że się pogniotą. Chciałem jak najszybciej znaleźć się sam na sam z Natalią u siebie.
W samochodzie co chwilę zerkałem na dziewczynę i uśmiechałem się. Wiedziałem od początku, że będzie moja.
Na miejscu wpuściłem ją przodem do mieszkania. Już na korytarzu czułem zapach róż, więc wiedziałem, że Marcel jak zawsze idealnie odwalił swoją robotę. Natalia zmarszczyła brwi i weszła do środka, a ja za nią.
Od przedpokoju aż do sypialni prowadziła dróżka z płatków róż. Światło było zgaszone. Co kawałem ustawione było małe świeczki co dawało piękny efekt. Natalia weszła do sypialni. Na łóżku również znajdowały się płatki róż, które tworzyły serce, a na stoliku obok były truskawki i szampan. Dziewczyna odwróciła się do mnie.
-Ale tandeta- powiedziała, a ja zamarłem.

No jest i kolejny rozdział :) Mam nadzieję, że wam się podoba.

CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

13

Siedziałam w domu i odrabiałam lekcje. Było ich dość dużo, bo nauczyciele nie byli wyrozumiali. Gdy skończyłam angielski zabrałam się za chemię. Wtedy usłyszałam, że komórka mi dzwoni.
-Halo?- odebrałam nie patrząc na wyświetlacz.
-Cześć kochanie- to był Maciek.
-Cześć. Po co dzwonisz?- spytałam.
-Bo wiem jak chcę wykorzystać wygraną w naszym wyścigu- zaśmiał się.
-Już się boję.
-Nie ma czego. To dość przyjemna kara.
-No dobra. Mów czego chcesz.
-Jak wiesz za tydzień Resovia przyjeżdża do Bełchatowa na mecz- zaczął.
-Do rzeczy.
-Chcę, żebyś przyjechała na ten mecz.
-Tylko tyle?- zdziwiłam się- To super!
-Jeszcze nie skończyłem- zaśmiał się- Masz zostać na następny dzień, a ponieważ jestem bardzo miły nie chcę narazić cię na koszty związane z hotelem. Zostaniesz na noc u mnie w mieszkaniu. I nie przyjmuję odmowy.
Przełknęłam ślinę. Ta część planu już mi się nie podobała. Wiedziałam jednak, że muszę to zrobić. To była sprawa honoru.
-Okej, ale ty śpisz na kanapie- zastrzegłam.
-Jeśli będziesz obok to się zgadzam.
-Maciek no!- fuknęłam.
-Do usłyszenia. Pa- powiedział i rozłączył się.
Odłożyłam komórkę i chciałam wrócić do lekcji, ale nie mogłam się skupić. Maciek nie źle to sobie wykombinował, ale czy on myślał, że tak łatwo mnie zdobędzie? Na pewno nie zamierzałam mu tego ułatwiać.
Wzięłam głęboki oddech, żeby się skupić i skończyłam odrabiać lekcje. Gdy chciałam iść się wykąpać wpadłam na tatę. Zaglądał do każdej szafki.
-Czego szukasz?- spytałam.
-Moich ulubionych bokserek. Nigdzie ich nie ma.
Szybko poszłam do łazienki. Widać to właśnie te bokserki dałam Maćkowi. Ze wszystkich musiałam wziąć akurat te. Trudno. Może tato w końcu przestanie ich szukać.
Następnego dnia zaczynaliśmy lekcje od fizyki. Moniki nie było. Gdy pan doszedł do jej numerku w dzienniku weszła do klasy lekko zdyszana. Uśmiechnęłam się do niej.
-Przepraszam za spóźnienie- powiedziała i chciała iść do ławki.
-Właśnie miałem ci wpisać nieobecność- nauczyciel zapatrzył się w dziennik- Jak nie chcesz spóźnienia to chodź do odpowiedzi.
-Tylko się rozpakuję- powiedziała.
Zajęła miejsce obok mnie, przywitała się ze mną i się rozpakowała, a nauczyciel kończył sprawdzać obecność.
-Umiesz?- spytałam.
-Kocie jakbym nie umiała chciałaby spóźnienie. Michał mi wczoraj pomagał.
-No tak. Już pojechał?
-Tak- zauważyłam, że się zarumieniła.
-Gadaj- uśmiechnęłam się.
-Potem.
Wstała i poszła do odpowiedzi. Nauczyciel zadawał jej pytania. Był zdziwiony, że na wszystkie znała odpowiedź. Wstawił jej piątkę i pozwolił usiąść, a potem dręczył innych uczniów. Miałam nadzieję, że mnie ominie.
-Mów- powiedziałam jak tylko usiadła.
-Jadę do Michała na weekend za tydzień.
-Ale się złożyło.
-Co?- zdziwiła się.
-Jadę do Maćka za tydzień na weekend.
Patrzyła na mnie jakby wyrosła mi druga głową. Westchnęłam i opowiedziałam jej o wyścigu. Odwróciła wzrok i wpatrzyła się w zeszyt. Czekałam aż coś powie, ale nie zanosiło się na to.
-Co jest?
-Natalia- westchnęła- Jesteś moją przyjaciółką i znam cię dobrze. Wiesz przecież czego on chce. Naprawdę tam pojedziesz?
-Muszę.
-W takim razie uważaj.
-Koniec o mnie. Co z tym weekendem u Michała?- uśmiechnęłam się.
-Jego współlokator wyjeżdża, więc mamy szansę pobyć sami to z niej korzystamy.
Uśmiechnęłam się lekko. Byli idealną parą. Chciałabym też kiedyś znaleźć kogoś takiego kto byłby dla mnie tym kim Michał jest dla Moniki. Wątpiłam, żeby to był Maciek. Dla niego liczyła się tylko zabawa.
Po lekcjach razem z Moniką poszłyśmy na piwo. Siedziałyśmy w parku gdy zobaczyłam znajomą postać.
-Karol!- przytuliłam go.
-Cześć- uśmiechnął się, a potem przytulił Monię.
-Co tu robisz?- zdziwiła się przyjaciółka.
-Nudziło mi się. A co? Wyganiasz mnie?- spytał podejrzliwie.
-Nie mogę. To miejsce publiczne.
-Czyli jakby nie było publiczne to byś mnie wygoniła?
-Możliwe.
Uśmiechnęłam się słuchając ich. Zawsze się przekomarzali, ale wiedziałam, że to tylko żarty. Jak to mówią kto się czubi ten się lubi.

Oczami bełchatowskiego atakującego:

Odłożyłem komórkę na stolik i z triumfem popatrzyłem na Kłosa. Ten tylko pokręcił głową i oparł się o ścianę.
-Maciek to, że ona tu przyjedzie nie znaczy jeszcze, że zaciągniesz ją do łóżka, więc się tak nie uśmiechaj głupio.
-Oj daj spokój. To już połowa sukcesu. Będę miał ją u siebie w mieszkaniu, będziemy sami. Ulegnie mi.
-Uważaj, żebyś nie wpadł we własne sidła- mruknął.
-O co ci chodzi?
-O to, że to wszystko może się odwrócić przeciwko tobie. Jak się zakochasz, a ona cię zostawi zrozumiesz o czym mówię.
Patrzyłem jak kolega wychodził i zastanawiałem się nad jego słowami. Ja miałbym się zakochać? Przecież już dawno sobie postanowiłem, że nigdy tego nie zrobię. Na co to komu? Związek to tylko ciągłe ograniczenia.
Poszedłem pod prysznic, a potem zrobiłem kanapki na kolację. Zacząłem obmyślać plan jak mam to wszystko rozegrać. Trzeba było stworzyć odpowiedni nastrój. Z tym nie było problemu. Miałem to przećwiczone do perfekcji. Kupi się dużo świec, rozsypie płatki róż do tego jakaś romantyczna muzyka. Każda laska na to leci.
Na szczęście miałem dużo czasu na przygotowania. Wszedłem na facebook-a, żeby sprawdzić wiadomości. Kilka dziewczyn do mnie pisało, ale to zignorowałem. Na razie muszę się zająć Natalią, a dopiero potem będę mógł poszukać kolejnej.

Rozdział dedykuję Karolowi :D Pewnie gdyby tak nie naciskał nie dodałabym go dzisiaj. Mam nadzieję, że się podoba.

CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ
 

środa, 6 sierpnia 2014

12

Siedziałam w domu i zakuwałam na następny dzień, ale jakoś mi nie szło. Wtedy usłyszałam dzwonek do drzwi i poszłam otworzyć.
-Karol!- ucieszyłam się i przytuliłam przyjaciela.
-Cześć Natka- uśmiechnął się.
-Chodź- poszliśmy do mojego pokoju- Co cię sprowadza?
-Nuda. Uczysz się?- wziął do ręki mój zeszyt z chemii.
-Powiedzmy, że się staram.
-Starasz powiadasz?- spojrzał na mnie znad zeszytu- Czyli nic nie umiesz.
-Oj czepiasz się szczegółów. Chodźmy gdzieś, bo mam dość na razie tych książek- zaproponowałam.
-Okej.
Przeszliśmy się razem do Strażowa, kupiliśmy po piwie, a potem poszliśmy do niego, bo miał wolną chatę. Otworzyłam butelkę i pociągnęłam duży łyk.
-Widzę, że dużo się osłucham- westchnął.
-Co?- nie rozumiałam.
-No już, opowiadaj co ci leży na wątrobie.
-Maciek.
-Oczywiście. Szanowny pan Muzaj znów musiał narozrabiać. Co znów wymyślił?
-Zabrał mnie po szkole na basen- zaczęłam, ale Karol parsknął- No co?
-I co? Kazał ci pływać w bieliźnie?- zaśmiał się.
-Jasne, że nie. Kupił mi wcześniej strój kąpielowy. Dość skąpy i czerwony.
Karolowi nie udało się pohamować wybuchu śmiechu. Walnęłam go tylko i udałam, że się obrażam.
-Oj daj spokój. To co było dalej?
-Urządziliśmy wyścig. Ten kto przegrał musiał zrobić to co chciał wygrany.
-I kto wygrał?- zaciekawił się.
-Maciek.
-O kurde- znów wybuchnął śmiechem- To kiedy chrzciny?
-Idiota!
Siedzieliśmy u niego pijąc piwo, a on cały czas wymyślał coraz to nowe rzeczy, które może mi kazać zrobić atakujący. Miał wybujałą wyobraźnię, więc wiedziałam, że zanim wyrzuci wszystkie pomysły to chwila minie.
-Ty a może każde ci zrobić striptiz przez całą drużyną?- uśmiechnął się.
-Nie- fuknęłam.
-No tak. Pewnie będzie wolał, żebyś tylko przed nim go urządziła.
-Karol no! Może pójdziesz sprawdzić czy cie nie ma na zewnątrz?- zasugerowałam.
-Natka jesteśmy u mnie.
-W takim razie ja wychodzę- spojrzałam na zegarek- Kurde nie nauczę się na jutro do szkoły.
-A miałaś zamiar?- Karol się zaśmiał.
-Cześć- powiedziałam tylko i wyszłam.
Po powrocie do domu nie miałam na nic siły. Wyłożyłam na stolik wszystkie książki i zeszyty od przedmiotów, które miałam jutro i przejrzałam je.
-O kurwa- szepnęłam gdy otworzyłam zeszyt od matmy, a tam dużymi litrami była napisana jutrzejsza data z podpisem: „sprawdzian”.
Otworzyłam książkę, ale wiedziałam, że nie uda mi się wyćwiczyć zadań ze wzorami skróconego mnożenia. Musiałam liczyć na Monię, na szczęście z tego działu szło jej bardzo dobrze, więc była nadzieja, że napisze swój sprawdzian, a potem mój.
Następnego dnia wstałam wcześnie rano, ubrałam się, umalowałam, zjadłam śniadanie i wyszłam na przystanek. Zdążyłam jeszcze zapalić papierosa zanim przyjechał mój autobus. Usiadłam i włożyłam słuchawki do uszu.
W szkole szukałam na korytarzu przyjaciółki, ale nigdzie jej nie widziałam. Wtedy wpadłam na Michalinę.
-Cześć- pocałowałam ją na przywitanie- Widziałaś Monię?
-Wiesz co nie sądzę, żeby dziś przyszła do szkoły- uśmiechnęła się.
-Czemu?
-Wczoraj jak pojechałaś z Maćkiem pojawił się Michał i ją zabrał. Z tego co mówił ma zostać do jutra, więc pewnie uznała, że nie zaszczyci nas dziś swoją obecnością
-No to witaj pało- szepnęłam.
-Co?- zdziwiła się.
-Mamy dziś sprawdzian z matmy, na który nic nie umiem i miałam nadzieję, że ona mi pomoże, ale nadzieja matką głupich.
-Na której lekcji masz matmę?
-Na trzeciej.
-To zadzwoń do niej. Może przyjedzie.
-Nie chcę im przeszkadzać. Rzadko mają szansę być razem.
Weszłam do sali od polskiego i zajęłam swoje miejsce. Lekcja była jak zawsze fascynująca. Czujecie ten sarkazm? Następnie miałam chemię, na której było dość ciekawie, a potem udałam się zresztą klasy pod salę od matmy i zobaczyłam znajomą postać.
-Monia!- rzuciłam się jej na szyję- Myślałam, że nie przyjdziesz.
-Miałam cię na sprawdzianie zostawić? Nie miałabym serca- zaśmiała się.
-Sądziłam, że zostaniesz w domu z Michałem.
-Po matmie się zrywam. Przyszłam tylko napisać twój sprawdzian.
-Skąd wiedziałaś, że nic nie będę umiała?- założyłam ręce na piersi.
-Wiesz jakoś nie widziałam ciebie na randce rozwiązującej zadania ze wzorami skróconego mnożenia.
Zaśmiałyśmy się i weszłyśmy do klasy zająć swoje miejsca. Monia dość szybko napisała swój sprawdzian, a potem zajęła się moim. Przed końcem lekcji oddałyśmy kartki i wyszłyśmy z klasy.
-Dzięki, jesteś kochana- przytuliłam ją.
-Nie ma sprawy, a teraz ty męcz się w szkole, a ja lecę, bo Michał na mnie czeka. Pa- pocałowała mnie i poszła.

Tymczasem w Bełchatowie:

Poszedłem na swój pierwszy trening po kontuzji w znakomitym nastroju. Miałem już pomysł jak wykorzystać moją wygraną na basenie.
-A co ty tak się szczerzysz jak głupi do sera?- zapytał mnie Kłos.
-A, bo mam z czego.
-No dobra, a liczysz je w ogóle?- westchnął.
-Co liczę?- zdziwiłem się.
-Dziewczyny, które zaciągnąłeś do łóżka.
-Już dawno dałem sobie z tym spokój, bo kto by je zliczył- machnąłem ręką.
-Jasne. Dobra to jaka była? Blondynka, brunetka?
-Nie zaciągnąłem jej do łóżka!- warknąłem.
-Tak?- uśmiechnął się- Chory jesteś czy w końcu trafiłeś na jakąś, która ma rozum i trzyma się od ciebie z daleka?
-Mogę ją zaciągnąć do łóżka kiedy tylko będę chciał!
-Jasne już ci wierzę- prychnął.
-Załóż się jak nie wierzysz- wyciągnąłem do niego rękę.
-Okej- uścisnął ją- Jak wygrasz nigdy nie pisnę już słowa o twoich dziewczynach, jak przegrasz będę się z ciebie śmiał ile będę chciał, z kim będę chciał i nie będziesz miał prawa mnie uciszać.
-Zgoda- przeciąłem nasz zakład.

Przepraszam za przerwę w dodawaniu postów, ale straciłam wenę. 
W sumie nie mam nadal pomysłów, ale musiałam w końcu dodać kolejny post. Dedykuję go mojej przyjaciółce i koledze :D Karol dopominałeś się i masz :P