poniedziałek, 24 marca 2014

5

        Przez tego kretyna straciłam mnóstwo fajek. Nie miał prawa mieszać się w moje życie i mówić co wolno mi robić, a czego nie. Zastanawiałam się jak mogłabym go spławić i do głowy przychodził mi tylko jeden pomysł, ale nie wiedziałam czy wypali. Musiałam jednak spróbować, bo to była moja ostatnia szansa.
         Następnego dnia w szkole pierwszą lekcją była edukacja dla bezpieczeństwa. Usiadłam z Moniką, a obok nas jak zawsze usadowił się Maks. Uśmiechnęłam się do niego. Spojrzał na mnie podejrzliwie.
-Czego chcesz?- spytał.
-Czy ja muszę czegoś chcieć, żeby się do ciebie uśmiechać?
-Tak.
-No dobra potrzebuję pomocy, a ty lubisz wkręcać ludzi- przeszłam do rzeczy.
-Zamieniam się w słuch- zatarł ręce.
-Potrzebuję lipnego faceta.
        Widziałam, że tym go zaskoczyłam. Siedział i czekał, żebym powiedziała, że to żart, ale ja wpatrywałam się w niego wyczekująco.
-Ty nie żartujesz- odezwał się w końcu.
-Nie.
-A czemu mam udawać twojego chłopaka? I tak w ogóle to przed kim mam go udawać?- zaczął dopytywać.
-Kojarzysz tego kretyna z wczoraj?
-Tego co ci fajkę zabrał?- kiwnęłam głową- Ciężko zapomnieć- zaśmiał się- Ale go zgasiłaś pod szkołą.
-To co? Pomożesz?
-Jasne. Sprawdzę czy jestem dobrym aktorem.
-Maks do odpowiedzi- usłyszeliśmy głos nauczyciela.
-Co? Ale czemu ja?
-Bo tak klucze pokazały.
       Nauczyciel z edukacji dla bezpieczeństwa miał swój sposób wybierania osób do pytania. Otwierał dziennik i rzucał na niego pęk kluczy. Z osób, które wypadały brał jedną na środek.
-No, ale proszę pana no jak?- Maks podszedł do biurka- Gdzie tu mój numer wypadł?
-Maks do odpowiedzi- powtórzył nauczyciel.
-No, ale czemu ja? Ja panu pokażę jak należy losować uczniów do pytania.
           Wziął klucze i rzucił jak najdalej swojego numeru w dzienniku. Spojrzał jakie osoby wypadły.
-Widzi pan? Numer 7, 17, 26.
-Właśnie Maks. Jest 7, 17 to brakuje 27. Stawaj do odpowiedzi.
-No nie. O proszę pana byłem z panem ostatnio na zawodach.
-Tak i mi je spieprzyłeś. Pierwsze pytanie.
          Wszyscy śmiali się z wypowiedzi Maksa. Chłopak chodził po klasie i zaglądał wszystkim do zeszytów. Każde przeczytane zdanie zamieniał w kilka gadając głupoty.
-Na jaką ocenę zasługuje Maks?- spytał nauczyciel.
             Każdy wiedział, że powinien dostać jedynkę, ale wszyscy chórem powiedzieli, że piątkę. Pan patrzył na nas jak na idiotów.
-Maks masz dwa za to, że rozśmieszyłeś całą klasę i zająłeś prawie całą lekcję- powiedział.
-No jak dwa? Za moją wypowiedź należy się co najmniej trzy- zaczął się wykłócać, ale przegrał.
                Wrócił na swoje miejsce obok mnie i się naburmuszył. Szturchnęłam go lekko ramieniem. Spojrzał na mnie.
-No kochanie rozchmurz się- uśmiechnęłam się do niego.
              Reszta lekcji była nudna. Już chciałam wyjść ze szkoły, ale zobaczyłam, że znów stoi tam Muzaj. Poczekałam chwilę aż dołączy do mnie Maks. Spojrzał na zewnątrz i zaczął się śmiać. Walnęłam go w ramię.
-Chodź kotek- objął mnie ramieniem- Przedstawienie czas zacząć.
             Wyszliśmy objęci. Maciek patrzył na rękę Maksa na moim ramieniu. Był wkurzony, a nawet bardzo. Dziś bardzo chętnie do niego podeszłam.
-Cześć Maciuś- zaczęłam- Wczoraj byłam niemiła, więc chciałam cię przeprosić i przy okazji przedstawić mojego chłopaka. To Maks.
             Patrzyłam na niego i napawałam się zwycięstwem. Uznałam, że teraz już na pewno da mi spokój. W końcu po co uganiać się za zajętą dziewczyną?
-Miło mi- Maks chciał podać rękę siatkarzowi.

Maciek:

           Stałem pod szkołą Natalii i czekałem aż w końcu wyjdzie. Pojawiła się w towarzystwie tego samego chłopaka co wczoraj. Obejmował ją ramieniem, a ja patrzyłem na niego zabijając go wzrokiem.
          Gdy przedstawiła go jako swojego chłopaka stanąłem jak wryty. O co w tym wszystkim chodziło? W co ona pogrywała?
         Jeszcze dzień wcześniej nic o nim nie mówiła, a przecież już wtedy mogła powiedzieć, że jest w związku.
-Możemy pogadać na osobności?- spytałem.
          Nie czekając na odpowiedź złapałem ją za ramię i zaciągnąłem w ustronne miejsce choć mi się wyrywała. W końcu ją puściłem, a ona walnęła mnie w ramię i patrzyła jakby chciała mnie zabić. Domyślałem się, że taka będzie jej reakcja.
-Co ty wyprawiasz?!- zdenerwowała się.
-W co ty grasz?
-Ja?- zdziwiła się- W nic. Powinnam raczej ciebie o to zapytać. Łazisz za mną jak pies, piszesz, śledzisz, prześladujesz. Mam tego dość. Czego ty ode mnie chcesz?- warknęła.
-Od ciebie nic.
-To co chcesz?
-Ciebie.
             Wpatrywała się we mnie. Chyba czekała aż wybuchnę śmiechem, ale nie miałem takiego zamiaru i w końcu to wyczuła. Odsunęła się trochę, a ja przysunąłem się i wziąłem ją w ramiona mimo jej protestu.
-Zostaw mnie kretynie!- wyrywała się- Mam chłopaka!
-Jakoś go przy tobie nie widzę. Gdyby naprawdę mu na tobie zależało nie pozwoliłby, żebym cię zabrał.
-Jakbym go poprosiła to by przyszedł.
-Ale tego nie zrobiłaś. Czyli chciałaś zostać ze mną sam na sam.
-Nie prawda. Po prostu nie miałem czasu zareagować.
             Mogła mówić co chciała, ale ja wiedziałem swoje. Żadna dziewczyna mi się dotąd nie oparła i ona też się łamała. Po prostu udawała niedostępną, ale ja wiedziałem jak sprawić, żeby mi uległa. Nachyliłem się, żeby ją pocałować. Wtedy poczułem mocny cios na policzku i zachwiałem się.
-Zostaw moją dziewczynę- powiedział Maks.
-Przecież tobie na niej nie zależy- warknąłem.
-Skąd możesz to wiedzieć? Jesteśmy razem, bo się kochamy, a tobie nic do tego. Zostaw ją w spokoju, bo nie ręczę za siebie.
           Przeniosłem wzrok na Natalię. Gdy się zorientowała, że na nią patrzę przesunęła się tak, żeby schować się za chłopakiem.
           Bała się mnie zrozumiałem. Jakim ja byłem kretynem. Zamiast zbliżyć się do niej skutecznie ją odstraszyłem. Musiałem to jakoś naprawić, ale nie miałem pomysły jak. Podszedłem bliżej.
-Nie zbliżaj się do niej- warknął Maks.
-Chcę tylko porozmawiać. Natalia obiecuję, że nic ci nie zrobię.
 

No i piąty rozdział już. Komentujcie to bardzo motywuje :)
PS: Lekcja znów ściągnięta z rzeczywistości.

niedziela, 16 marca 2014

4

           Nie mogłam uwierzyć jak te ferie szybko zleciały. Siedziałam przy biurku i pakowałam się na poniedziałek do szkoły. Rzuciłam przygotowaną torbę w kąt pokoju i wzięłam laptopa na kolana. Miałam kolejną wiadomość od Maćka. Przez całe ferie pisał do mnie, a ja nie odpisywałam. Tym razem też tak zrobiłam.
              Wtedy wyskoczyło mi powiadomienie, żebym potwierdziła związek. Gdy zobaczyłam, że Muzaj oznaczył mnie jako swoją dziewczynę wybuchnęłam głośnym śmiechem. Gdy się uspokoiłam szybko do niego napisałam.
„Co ty sobie myślisz? Jakoś nie pamiętam, żebym się zgodziła z tobą chodzić!”
„Wiedziałem, że jak to zrobię to w końcu napiszesz”- odpowiedź przyszła bardzo szybko.
             Ten facet działał mi na nerwy! Że też musiałam mieć takiego pecha i wpaść właśnie na niego. Łatwiej się pozbyć wszy niż jego. Zamknęłam laptopa i poszłam się położyć nic nie odpisując. Musiałam się wyspać.
                 Rano myślałam, że nie wstanę. Zwlekłam się powoli z łóżka i jakimś cudem ogarnęłam. Śniadanie na szczęście zrobiła mi babcia. Zjadłam i wyszłam na przystanek. Wykorzystałam czas by zapalić papierosa. W końcu pojawił się autobus. Po pół godzinie byłam w szkole. Zobaczyłam Monikę i pocałowałam ją w policzek na przywitanie.
-Co mamy pierwsze?- spytałam.
-Matmę.
-O Boże- westchnęłam.
              Gdy siedziałyśmy już w sali schodziła się reszta klasy. Obok nas usiadł Maks i wyłożył na ławkę całe jedzenie i picie, a było tego sporo. Można powiedzieć, że otworzył bufet. Gadaliśmy, a nauczycielka ciągle nas upominała. Za nami siedziały jeszcze dwie koleżanki, które też włączyły się do rozmowy.
-Wasza klasa jest grzeczna- zwróciła się do nich nauczycielka- Ale są pewne hmmm … egzemplarze.
-Czy ona nas obraziła?- spytała jedna z koleżanek, a my wybuchnęłyśmy śmiechem.
               Maks zaczął kaszleć co wywołało u nas kolejny wybuch śmiechu. Pani popatrzyła na nas i załamała się.
-Proszę pani on się chlebem zakrztusił- powiedziałam.
-Gosiu tak to możesz do mamy w domu mówić- matematyczka poszła do tablicy.
-Gosiu- zaśmiała się Monika i spojrzała na mnie.
-To było do mnie?- zdziwiłam się.
-Tak Gosiu- dalej się śmiała.
-Zepsuła mi pani reputację!- popatrzyłam na nauczycielkę.
-Teraz będziesz mi to wypominać do końca życia?- spytała.
-Tak- odpowiedziałam.
-Natalia- usłyszałam Maksa.
-Co?
-Weź zjedz snickersa, bo strasznie gwiazdorzysz.
                   Reszta matmy zleciała w miarę spokojnie pomijając fakt iż wypominałam nauczycielce zepsucie mojej reputacji.
               Lekcje szybko minęły. Ostatnia była historia. Wszyscy zajęli swoje miejsca i czekali na nauczyciela. W końcu się pojawił i zaczął wołać po kolei do odpowiedzi. Ponieważ można było zgłosić nieprzygotowanie w momencie wezwania do pytania pół klasy skorzystało z tego przywileju. Niezbyt zadowolony nauczyciel odpuścił reszcie i zaczął prowadzić lekcję. Niewiele osób go słuchało. Nagle podszedł do mapy, powiedział coś, a po chwili splunął w podłogę.
-Atfu!
                 Wszyscy podnieśli na niego wzrok. Zaczął się tłumaczyć, że coś popieprzył. Patrzyłam na zegarek i z utęsknieniem czekałam na koniec lekcji. W końcu usłyszałam upragniony dzwonek. Wybiegłam z Moniką z klasy, żeby uniknąć korków na schodach. Szatnia oczywiście była zamknięta i znów wykorzystałyśmy Rafała, by poszedł po szatniarkę.
                 Wychodząc ze szkoły założyłam moje cudowne moro okulary i stanęłam jak wryta. Przed budynkiem stał Muzaj oparty o maskę samochodu. Spojrzałam zdziwiona na Monikę, a ona na mnie. Wzruszyłam ramionami. Starałyśmy się przejść obok niego, ale złapał mnie za ramię.
-Hola, hola, a ty gdzie? Nawet się nie przywitasz?- spytał.
-Przepraszam chyba mnie pan z kimś pomylił- wszyscy na nas patrzyli, a zwłaszcza dziewczyny.
-Weź nie rób sobie jaj.
-Domyślam się, że by ci się przydały, ale niestety ja ich nie produkuję.
                     Monia wybuchnęła śmiechem, a razem z nią Maks, który nie wiadomo skąd się wziął. Stanął za nami i czekał na odpowiedź siatkarza, który nie wiedział co powiedzieć.
-Dobrze Gośka!- Maks poklepał mnie po plecach.
-Wiem Maksio. Uczę się od mistrza- uśmiechnęłam się.
                     We trójkę opuściliśmy teren szkoły zostawiając zdesperowanego siatkarza samego. Poszliśmy zapalić na stary cmentarz, który był niedaleko szkoły.
-Tak w ogóle kto to był?- spytał chłopak.
-Taki debil, który się do mnie przyczepił- odpowiedziałam.

Maciek:

                    Doznałem na treningu kontuzji, która wykluczyła mnie z gry na dość długi czas. Nie wiedząc co ze sobą zrobić wsiadłem w samochód i pojechałem do Rzeszowa. Wcześniej na facebooku sprawdziłem gdzie Natalia chodzi do szkoły. Dość długo pod nią stałem, bo nie wiedziałem o której kończy.
                  W końcu wyszła w towarzystwie koleżanki. Chciały mnie minąć, ale im nie pozwoliłem. Dalszy rozwój wydarzeń nie przebiegł po mojej myśli. Jednym zdaniem zgasiła mnie na dobre i odeszła w towarzystwie jakiegoś chłopaka i koleżanki.
              Kim on w ogóle był? I czemu mówił do niej Gosia? To było dziwne. Wsiadłem do auta i pojechałem za nimi. Ludzie co chwilę na mnie trąbili, bo bardzo wolno prowadziłem. Zobaczyłem, że znów się truje. Zaparkowałem auto i podbiegłem do nich. Wyrwałem jej papierosa.
-Nie truj się- powiedziałem.
-No kurwa mać! Wiesz ile fajek już przez ciebie straciłam?! Masz mi oddać kasę!- wkurzyła się nie na żarty.
-Ratuję ci zdrowie!
-I rujnujesz finansowo!
-To może my was zostawimy- jej znajomi odeszli kawałem dalej.
-Chłopie odpieprzysz się w końcu?
-Nie.
-Idiota- szepnęła.
               Uniosłem brew. Mierzyliśmy się wzrokiem. Powoli zbliżałem się do niej, a ona oddalała się. Uśmiechnąłem się.
-Co ty robisz?- spytała.
-A jak myślisz?
-Jeśli robisz to o czym myślę to nawet nie próbuj, bo znów oberwiesz.
               Przypominając sobie ostatnią próbę pocałunku uznałem, że tym razem odpuszczę. Jednak zostawiać jej nie miałem zamiaru.
-Uderzyłabyś taką kontuzjowaną bidulkę jak ja?- zrobiłem minę kotka ze Shereka.
-Bez wahania.
-Niegrzeczna dziewczynka.
-Dobra mam cię dość. Śpieszy mi się.
                  Wyminęła mnie i wróciła do przyjaciół. Nie jechałem już za nimi. Uznałem, że dziś dam jej spokój i wrócę jutro. W hotelu sprawdziłem jakie klasy kończyły dziś o tej godzinie co ona. Kilka ich było, więc znów musiałem długo stać pod szkołą.
 
No to mamy czwóreczkę. Mam nadzieję, że się podoba.
Pojawiła się nowa postać w zakładce bohaterowie.
PS: Lekcje z życia wzięta. Dziękuję kotek za pomoc. Bez ciebie ten rozdział by nie powstał ;*
Komentujcie to bardzo motywuje ;)

niedziela, 9 marca 2014

3

           Impreza trwała w najlepsze. Wszyscy świetnie się bawili. Tańczyłam z wieloma chłopakami. Gdy usiadłam zmęczona kolejny do mnie podszedł. Spojrzałam na Bartka i poszłam z nim zatańczyć. Wtedy zmieniła się piosenka na wolną. Na początku chciałam usiąść, ale mi nie pozwolił.
-Bartuś albo natychmiast weźmiesz ręce z mojego tyłka, albo dość szybko je stracisz- powiedziałam słodkim głosem.
             Poczułam jak jego dłonie szybko przesuwają się wyżej. Tańczyliśmy chwilę w ciszy. Czekałam tylko aż piosenka się skończy. Napotkałam wzrokiem Monikę i spojrzałam na nią błagalnie.
-Porwę ci ją na chwilę- podeszła i wyciągnęła mnie do kuchni.
-Dzięki- uścisnęła ją- Myślałam, że nie wytrzymam.
-Nie ma sprawy- uśmiechnęła się- Po co w ogóle się zgodziłaś z nim zatańczyć?- spytała.
-Zaćmienie umysłu.
            Długo jeszcze piliśmy i tańczyliśmy. W końcu wszyscy zaczęli kłaść się spać. Pierwszy raz widziałam, żeby na jednoosobowej kanapie zmieściło się 5 osób. Ja leżałam w łóżku Moniki od ściany, obok była ona, a za nią spał Michał.
-Może ja was zostawię?- zaśmiałam się.
-Przestań. Wiesz, że my jeszcze … - przerwała.
-Wiem, wiem.
            Następnego dnia nie obyło się bez kaca. Obie łazienki były zajęte przez osoby o słabym żołądku. W kuchni siedziała większość imprezowiczów, każdy z butelką wody. Sama też zaczęłam pić.
-Suszy?- spytał uśmiechnięty Michał jak wchodził do pokoju pod ramię z Monią.
-A ciebie nie?- zdziwiłam się.
-Ja mam większe doświadczenie w tym względzie.
             Przyjaciółka wzięła ode mnie butelkę i wypiła pół jej zawartości. Chłopak podszedł i objął ją od tyłu.
-Misiek! Przestań, bo cię obleję- mało sama nie wylała na siebie wody.
            W końcu goście zaczęli się zbierać. Nam pozostawili sprzątanie. Pomagał nam Michał i Bartek, chociaż wolałabym, żeby ten drugi poszedł do domu.
              Uwinęliśmy się dość szybko i mogliśmy wyjść na miasto. Głupio się czułam w towarzystwie Moniki i Michała. Wiedziałam, że chcą pobyć sami. Koło mnie siedział Bartek i co chwilę starał się mnie objąć, ale strącałam jego rękę.
-Przestaniesz w końcu?- miałam go dość.
                 Na chwilę się uspokoił, ale tylko na chwilę. Po pewnym czasie znów położył mi dłoń na ramieniu.
-Baton!- wkurzyłam się- Odwal się!
                Strzelił focha i więcej nie próbował. Piliśmy piwo i śmialiśmy się. Musiałam wyjść zapalić. Dubiel poszedł za mną. Wyciągnęła papierosa z paczki i wzięłam zapalniczkę od chłopaka. On też zapalił.
-Może gdzieś skoczymy wieczorem?- zaproponował.
-Sorry, ale nie mogę. Muszę wrócić do Moni po rzeczy, a potem do Krasnego wracam- wywinęłam się.
-Myślałem, że u niej zostajesz- zdziwił się.
-Miałam taki zamiar, ale skoro Michał przyjechał to chcę zostawić ich samych. Rzadko mają szansę się widywać.
-No jak na mój gust ten związek nie potrwa długo- wziął do ust papierosa.
-A to czemu?
-Związek na odległość? Nie da się go utrzymać. Niedługo nie wytrzymają i się rozstaną. Zobaczysz i wspomnisz moje słowa.
-A ja uważam, że im się uda. Oni naprawdę się kochają- spojrzałam na nich przez okno.
-Wspomnisz moje słowa- powtórzył.
                Spaliliśmy i wróciliśmy do Michała i Moniki. Jeszcze chwilę posiedzieliśmy, a potem pojechałam z nimi do domu Moni, a Bartek do siebie. Spakowałam się i podeszłam do przyjaciółki się pożegnać.
-Nie musisz jechać- powiedziała.
-Muszę. Potrzebujecie czasu tylko dla siebie.
-Dzięki- uśmiechnęła się lekko i przytuliła mnie.
-Tylko nie chcę zostać już ciocią- szepnęłam jej na ucho.
-Mogę ci obiecać, że nie zostaniesz.
              Pożegnałam się z nią i podeszłam do Michała. Głupio się uśmiechał. Walnęłam go w ramię. Złapał się za nie i rozmasowywał.
-Ej to bolało!
-Bo miało- wystawiłam mu język- Nie szalej Misiu.
          Popatrzył na mnie wrogo. Uśmiechnęłam się tylko szeroko i wyszłam. Na szczęście autobus przyjechał punktualnie. Miałam niewiele czasu na kolejny, do Krasnego. Gdy podeszłam do kiosku kupić fajki akurat podjechał. W tym momencie żałowałam, że ubrałam obcasy. Jednak udało mi się dobiec.
               Zajęłam miejsce w środku i zaczęłam szukać papierosów. Nigdzie ich nie było. Przeszukałam całą torbę i wszystkie kieszenie.
-Ja pierdole- powiedziałam i oparłam się o fotel.
           Po chwili wstał i sprawdziłam czy nie wypadły mi w autobusie. Niestety ich nie było. Wkurzona usiadłam. Musiały mi wypaś jak biegłam do autobusu, albo w ogóle nie wzięłam ich z kiosku.
           W końcu byłam w Krasnem. W złym nastroju rzuciłam się na łóżko i wybrałam numer do kolegi. Umówiłam się z nim koło sklepu. Opowiedziałam o tym jak zgubiłam fajki. Śmiał się tylko. Był pełnoletni, więc kupił mi nowe i po piwie. Wypiliśmy je u niego, a potem wróciłam do domu.
              Poszłam pod prysznic. Dość długo tam siedziałam. W końcu wróciłam do pokoju, wzięłam laptopa na kolana i sprawdziłam faceooka. Było zaproszenie do znajomych.
-To są chyba jakieś jaja- powiedziałam zszokowana.

Maciek:

           Gdy wracaliśmy do Bełchatowa nie miałem ochoty odzywać się do nikogo ani słowem, a już w szczególności do Mariusza. Założyłem słuchawki i usiadłem na końcu autobusu.
          Gdy dotarliśmy na miejsce wziąłem walizkę i nie zdejmując słuchawek udałem się w stronę mieszkania. Wtedy ktoś mnie zatrzymał.
-Słuchaj- powiedział Wlazły- Wiem, że chciałeś ją poderwać, ale jak widać była mądra i nie nabrała się na twoje gierki. Przestań się już obrażać o to, że się z ciebie śmiałem. Wszystko już w porządku?- wyciągnął rękę.
-Niech ci będzie- uścisnąłem ją.
            Kapitan nie wiedział, że ja wcale się nie poddałem. Wróciłem do mieszkania i wziąłem laptopa. Wszedłem na facebooka.
-Jak to było- starałem sobie przypomnień- Furman- olśniło mnie.
          Wpisałem jej imię i nazwisko. Znalazłem ją. Wszedłem na jej profil i wysłałem zaproszenie do znajomych. Miałem nadzieję, że zaakceptuje.
           Wyszedłem zrobić zakupy. Gdy wróciłem zjadłem kolację i znów wszedłem na internet. Miałem wiadomość od Natalii: „Jak mnie znalazłeś na fb?”. Uśmiechnąłem się i odpisałem: „Pamiętałem jak twoja koleżanka cię wołała na hali. Zaakceptujesz w końcu to zaproszenie?” Zrobiła to, ale nic już nie napisała.
            Zacząłem przeglądać jej profil. Miała tam mnóstwo zdjęć. Na wielu była z jakimiś chłopakami. Zaśmiałem się tylko. Ona jeszcze o tym nie wiedziała, ale będzie moja. Ja się w tych sprawach nigdy nie mylę. 

No efekt kolejnego nudzenia się jak to ktoś napisał :) Mam nadzieję, że się podoba. Komentujcie to bardzo motywuje ;)