sobota, 27 grudnia 2014

18

Szykowałam się na spotkanie z Marcelem. Nie chciałam się jakoś specjalnie odstawiać, żeby nie pomyślał, że mi zależy.
Punkt 18 stawiłam się w Galerii. Okazało się, że Marcel już na mnie czeka. Uśmiechnęłam się i podeszłam do niego.
-Cześć- pocałował mnie w poleczek na przywitanie.
-Cześć. To na co idziemy?
-Kupiłem bilety na jakiś horror. Może być?
-Jasne.
Kupiliśmy popcorn i colę i weszliśmy na salę. Okazało się, że niewiele osób też wybrało się na ten seans. Prócz nas na sali było maksymalnie sześć osób. Później zrozumiałam dopiero dlaczego.
W pewnym momencie myślałam, że nie usiedzę na tym filmie. Był strasznie niewiarygodny. W sumie w pewnym momencie zaczęłam wyłapywać różne nieprawdopodobne sytuacje i śmiać się z nich tak samo jak Marcel.
Gdy w końcu się te męki skończyły poszliśmy na pizzę. Zajęliśmy stolik, a po chwili zamówiliśmy.
-Przepraszam cię- zaczął chłopak- Nie miałem pojęcia, że ten film to taka porażka.
-Nie ma sprawy. Z horroru wyszła komedia. Następnym razem ja wybieram film- uśmiechnęłam się.
-To będzie następny raz? Myślałem, że po dzisiejszej porażce więcej do kina ze mną nie wyjdziesz.
-To nie twoja wina, że film był totalną klapą. Zawsze możemy znaleźć jakąś alternatywę za kino.
-Podoba mi się twój sposób myślenia.
Zjedliśmy razem jedną pizzę na spółkę, a potem Marcel odwiózł mnie do domu. Pocałowałam go w policzek na pożegnanie. W pokoju pierwsze co zrobiłam to wykręciłam numer do Moniki.
-Halo?- usłyszałam głos przyjaciółki.
-Cześć.
-Natuś. Już po randce?- wyczułam, że się uśmiecha.
-To było tylko wyjście do kina, żadna randka.
-Yhym, jasne. No mów jak było?
-Poszliśmy na jakiś horror, na którym nie źle się pośmialiśmy, bo był po prostu idiotyczny, stwierdziłam, że następnym razem ja wybieram film … -przerwała mi.
-Następnym razem? Czyli kiedy?
-Umówiliśmy się na jutro.
-Super! Coś z tego będzie.
-Jeszcze za wcześnie, żeby to stwierdzić.
-Dobra kochanie ja muszę kończyć, ale jutro wszystko mi opowiesz ze szczegółami.
-Okej.
-To pa.
-Pa
Odłożyłam telefon i poszłam się wykąpać. Gdy leżałam już w łóżku przyszedł mi SMS od Marcela o treści „Dobranoc :*”. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Odpisałam mu to samo i poszłam spać.
Następnego dnia wstałam wcześnie rano, bo na 8 trzeba było iść do szkoły. Zjadłam śniadanie, ubrałam się, spakowałam i wyszłam na autobus. Zapaliłam jeszcze papierosa zanim przyjechał autobus.
Na pierwszych dwóch lekcjach mieliśmy wf-y. Udało nam się wynegocjować grę w siatkówkę. Byłam w drużynie z Monią co mnie ucieszyło, bo nie lubiłyśmy grać przeciwko sobie. Składy było pomieszane z chłopakami z klasy naszego ulubionego wfisty.
-Dzień dobry panu!- krzyknęłyśmy z Monią razem.
Popatrzył na nas wzrokiem „o kurwa znowu wy”, machnął ręką i usiadł na ławce, a my wybuchnęłyśmy śmiechem.
Mecz był dość łatwy, bo trafił nam się dobry skład. Bawiliśmy się grą i większość akcji nam wychodziła. Gdy kolega po raz trzeci posłał asa wfista wstał uśmiechnął się cwaniacko i popatrzył na przeciwną drużynę.
-Ale was łoją. Zaraz pośle wam kolejnego asa, a wy nawet nie jesteście dobrze do odbioru ustawieni.
Kolega podrzucił piłkę, uderzył mocno i … trafił pana prosto w głowę. Piłka odbiła się od niej, poleciała w sufit, odbiła się od niego i wróciła na parkiet. Każdy zwijał się ze śmiechu, a inny kolega odwrócił się do tego co serwował i powiedział mu, że to było lepsze niż as.
-Okej do szatni- zarządziła nasza wfistka.
Siedziałyśmy z dziewczynami w szatni oczekując na następny wf i dalej się śmiałyśmy. Monia zajęła miejsce obok mnie.
-No to opowiadaj.
Uśmiechnęłam się i ze wszystkimi szczegółami zdałam jej relacje z wczorajszego spotkania.
-Myślisz o nim na poważnie?- spytała przyjaciółka.
-Monia nie wiem. Sama się sobie dziwię, ale nadal czuję coś do Maćka. Nie chcę tego, ale nic na to nie poradzę. Lubię Marcela, dobrze się czuję w jego towarzystwie, ale to tylko znajomy.
-A on o tym wie?- spytała.
-Nie i nie mam zamiaru na razie mu mówić. Muszę zapomnieć o Maćku i on może mi w tym pomóc.
-A co jeśli ci się nie uda zapomnieć?
-To przeproszę Marcela i przestanę się z nim widywać.
-A jeśli on nadal będzie chciał widywać się z tobą?
-To będzie musiał to jakoś przeżyć.
Wtedy do szatni weszła nasza nauczycielka i powiedziała, że idziemy znów na dużą salę i gramy w kosza z dziewczynami z innej klasy.
-Zróbmy jeden silny skład- zarządziła- Monika, Natalia, Gośka i Klaudia. Macie z nimi wygrać- dodała.
-Okej to ustalmy jakąś taktykę- zarządziłam- Ja stoję pod ich koszem, Klaudia pod naszym, a Monia i Gośka biegają.
-Okej- zgodziły się wszystkie.
Nasza taktyka okazała się strzałem w dziesiątkę. Jak tylko dziewczyny przejmowały piłkę podawały ją mi, a ja rzucałam do kosza. Wynik 14:0 bardzo nas ucieszył. Zeszłyśmy z boiska i patrzyłyśmy jak gra nasza druga drużyna.
-Macie po piątce zakomunikowała nam nauczycielka.
Przybiłyśmy sobie piątki i wróciłyśmy do oglądania meczu. Gdy w końcu mogłyśmy iść się przebrać byłyśmy w świetnych humorach. Cały dzień minął dość spokojnie i przyjemnie. Wróciłam do domu i zaczęłam przygotowywać się do spotkania z Marcelem.
Gdy byłam już gotowa pojechałam do Rzeszowa. Marcel tak jak ostatnio czekał na mnie. Uśmiechnął się i wyciągnął zza pleców piękną różę.
-To dla ciebie- podał mi kwiat.
-Dziękuję, śliczna.
-Nie tak śliczna jak ty.
Uśmiechnęłam się choć nie lubiłam takich tekstów. Jak dla mnie były tandetne. Wybrałam film, a chłopak kupił bilety. Okazało się, że nie był taki zły, ale na kolana też nie powalał.
-Może odpuścimy sobie kino następnym razem- zasugerowałam.
-O tym samym pomyślałem- zaśmiał się Marcel.
Odprowadził mnie na przystanek, bo nie chciałam, żeby mnie odwoził. Gdy podjechał mój autobus chciałam pocałować go w policzek, ale szybko przekręcił głowę i natrafiłam na jego usta.

Wiem, że nawaliłam na tym blogu jak i na innych. Nadal nie mam weny, a jak już wczoraj chciałam coś napisać to tak nie bolała głowa, że na nic nie miałam siły. Nie obiecuję, że się poprawię, bo na prawdę nie mogę tego obiecać. Mam nadzieję jednak, że przeczekacie ze mną ten brak weny i jak w końcu wróci to nadal będziecie czytać. 
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ