wtorek, 30 stycznia 2018

24

Monika nie odezwała się do mnie do końca dnia, a ja już bardzo się o nią bałam. Przychodziły mi do głowy najróżniejsze pomysły, może miała wypadek, może ktoś ją napadł, może gdzieś zasłabła. Nigdy nie zdarzyło się, żeby nie było z nią kontaktu przez tak długi czas, a szczególnie, że byłyśmy umówione.
Czekałam w szkole pod salą z nadzieją, że zaraz się pojawi i powie, że po prostu zgubiła telefon, a postanowiła zostać dłużej u Michała. Tylko z drugiej strony wiedziała, że mogła wtedy skorzystać z jego komórki. Jednak lekcja się zaczęła, a jej dalej nie było.
Do końca dnia się nie pojawiła w szkole, a ja rozważałam pojechanie do niej, do domu, ale w końcu zrezygnowałam, bo nie miałam pewności, ze tam kogoś zastanę. Ciągle do niej wydzwaniałam z marnym skutkiem. W autobusie spotkałam Karola.
-A co ty taka nieswoja? - spytał zdziwiony.
-Nie mogę się skontaktować z Monią. Nie odbiera ode mnie telefonów.
-Może miała cię dosyć i chciała odpocząć? - zaśmiał się.
-To nie jest śmieszne debilu! - wkurzyłam się i zmieniłam miejsce, żeby koło niego nie siedzieć, ale i tak do mnie przyszedł – Idź sobie.
-Nie rozumiem czemu się wściekasz. To że dwa razy nie odebrała od ciebie telefonu to nie znaczy od razu, że coś jej się stało.
-Nie odbiera od wczorajszego popołudnia. Miała wrócić z Krakowa i do mnie przyjechać, ale tego nie zrobiła, więc starałam się z nią skontaktować, ale na próżno. W szkole też jej dziś nie było. Boje się o nią.
Widziałam, że Karol w końcu zrozumiał czemu się martwię i też zaczął. Rozważał różne opcje tak jak ja robiłam, ale już je wszystkie przerobiłam i wiedziałam, że musiało się stać coś złego.
-Zostać z tobą? - spytał jak dojeżdżaliśmy do mojego przystanku.
-Jakbyś mógł. Rodzice są w pracy do późna, a Olka ma trening.
Weszliśmy do domu, odgrzałam nam obiad, a później siedzieliśmy u mnie i rozmawialiśmy. Nawet nie brałam się za lekcje, bo wiedziałam, że nie będę mogła się skupić. Karol starał się mnie rozweselić, ale sam też się martwił i nie szło mu najlepiej.
W pewnym momencie usłyszałam pukanie do drzwi. Zdziwiłam się, bo nikogo się nie spodziewałam, ale poszłam otworzyć.
W progu stała Monika. W jednej chwili kamień spadł mi z serca, ale po chwili zobaczyłam w jakim jest stanie. Czerwone, zapuchnięte oczy, twarz cała we łzach. Ledwo trzymała się na nogach. Objęłam ją.
-Boże nawet nie wiesz jak się martwiłam – szepnęłam – Chodź – zaprowadziłam ją do pokoju.
Gdy Karol zobaczył Monikę też ją mocno przytulił. Wyczuł chyba, ze chcemy zostać same, bo zaproponował, że zrobi nam herbatę, a gdy już nam ją przyniósł powiedział, że musi się zbierać do domu, pożegnał się i wyszedł.
-Co się stało? - spytałam – Czekałam wczoraj na ciebie, bardzo się martwiłam.
-Dopiero godzinę temu wróciłam z Krakowa – powiedziała i pociągnęła nosem – Od razu tu przyjechałam, nie chciałam, żeby rodzice mnie oglądali w takim stanie. Mogę zostać u ciebie na noc?
-Jasne. A twoi rodzice nie będą się martwić? W końcu miałaś być już wczoraj.
-Nie. Napisałam im wczoraj, że wrócę dopiero we wtorek.
-Opowiesz co się stało?
Spojrzała na mnie smutno i się rozpłakała. Przytuliłam ją mocno i coraz bardziej się niepokoiłam tym, co miałam zaraz usłyszeć.
-Zdradził mnie – wykrztusiła między szlochami, a ja myślałam, że się przesłyszałam.
-Co?! Michał cię zdradził?! - nie mogłam uwierzyć.
Przytaknęła. Siedziałam z nią około godziny. Cały czas płakała i nie mogła nic powiedzieć. W końcu w miarę się uspokoiła.
-Gdy mi uciekł bus do Rzeszowa postanowiłam wrócić do mieszkania Michała na ten czas oczekiwania przed kolejnym. Gdy zapukałam do drzwi otworzył mi w samych bokserkach. Jak mnie zobaczył mało nie padł trupem, zrobił się cały blady. Myślałam, że się ucieszy, nie rozumiałam jego reakcji. Póki nie usłyszałam jak jakaś lafirynda woła go słodko, żeby wracał do łóżka – znów wybuchnęła płaczem.
-Spokojnie. Co było dalej? - starałam się zachować spokój ze względu na jej stan, ale nie było to łatwe, bo sama miałam ochotę pojechać do Krakowa pierwszym autobusem i wykastrować tego gnoja.
-Nie mogłam uwierzyć, więc poszłam do jego pokoju. Próbował mnie zatrzymać. Gdy ją zobaczyłam … myślałam, że umrę. Zaczęłam go pić na oślep, krzyczałam, że go nienawidzę, a on starał się mnie uspokoić, mówił że mnie kocha, żebym dała mu jeszcze jedną szansę, że to się nie powtórzy. Nie mogłam słuchać tego pieprzenia. Spoliczkowałam go i jak najszybciej wybiegłam z mieszkania.
-Czemu od razu nie wróciłaś do Rzeszowa? - nie rozumiałam.
-Nie mogłam. Błąkałam się po Krakowie, a jak przyszła godzina odjazdu autobusu udałam się na dworzec, ale Michał tam był. Uciekłam stamtąd zanim mnie zauważył.
-Gdzie spałaś?
-U Mateusza. Nie wiem czy go pamiętasz?
-Pamiętam. Ten twój przyjaciel? - upewniłam się.
-Tak. Gdyby nie on ja nie wiem co by ze mną było wczoraj.
-Wszystko będzie dobrze. Zapomnisz o nim – pocieszałam ją,
-Ale ja nadal go kocham. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że się z nim przespałam rozumiesz? Jednego dnia tracę z nim dziewictwo, a następnego jak tylko wyszłam on już miał w łóżku inną. Nie chcę nawet wiedzieć ile czasu to już trwa.
Tym wyznaniem mnie zszokowała. Faktycznie jeszcze wczoraj jeszcze była taka radosna przez telefon. To to chciała mi powiedzieć. W tym momencie zdałam sobie sprawę w jak podobnych sytuacjach się znalazłyśmy. Tyle że ja Maćka znałam od niedawna, a ona z Michałem już długo byli razem, więc nie dziwiłam się, że tak bardzo to przeżywa.
-Monia ja też muszę ci coś powiedzieć – zaczęłam.
-Przepraszam cię. Wiem, że chciałaś ze mną pogadać … - przerwałam jej.
-Nie przepraszaj. Rozumiem cię.
-To teraz ty móc co się stało.
Opowiedziałam jej całą moją historie z Muzajem, a także przebieg rozmowy z Marcelem. Patrzyła na mnie zszokowana.
-Co z tymi facetami jest nie tak?! - wkurzyła się – Czy każdy musi się w końcu okazać ostatnim fiutem?
Zaśmiałam się. Coś w tym było.

Oczami bełchatowskiego atakującego:

Pakowałem się właśnie na trening, gdy usłyszałam hałasy w mieszkaniu obok. Szybko poszedłem na korytarz i zapukałem. Marcel otworzył mi drzwi zdziwiony.
-Czego chcesz? - spytał.
-Dziwie się, że wróciłeś do Bełchatowa. Natalia cię spławiła? - uśmiechnąłem się złośliwie, chciałem go wkurzyć
-Nie mam obowiązku ci się tłumaczyć, ale w sumie powiem ci. Nie, nie spławiła mnie. Przyjechałem tylko na chwilę. Potrzebuje więcej rzeczy zabrać do Rzeszowa i muszę porobić zdjęcia mieszkania.
-Co? - uśmiech zszedł mi z twarzy – Co ty pieprzysz? Jakie zdjęcia?
-Sprzedaje mieszkanie i rzucam robotę. Za te pieniądze mam zamiar wynająć coś w Rzeszowie i poszukać tam pracy. Chcę być bliżej Natalii.

Cześć kochani! :) Rozdział trochę późno, ale to przez sesje. Mam teraz zaliczenie za zaliczeniem i zero czasu na cokolwiek innego. Proszę komentujcie jak się podoba ;)


CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ

piątek, 12 stycznia 2018

23

Marcel siedział i patrzył na mnie niepewnie, a ja nie umiałam nic powiedzieć. Nie byłam pewna czy w ogóle mu wierzę. Mógł sobie dalej ze mną pogrywać dla Maćka, a na to nie miałam zamiaru pozwalać.
-Marcel ja … - westchnęłam – Nie wiem czy ci wierzę.
-Rozumiem to. Po tym wszystkim masz prawo, ale przysięgam ci, że mówię prawdę i będę robił wszystko, żeby ci to udowodnić.
-Jak niby? Nie musisz wracać niedługo do Bełchatowa?
-Skończyłem liceum i zrobiłem sobie rok przerwy od nauki. Wyprowadziłem się od rodziców i zamieszkałem w mieszkaniu, które odziedziczyłem po babci. Wziąłem teraz urlop w pracy, ale mogę ją rzucić i tu coś znaleźć. Myślałem o sprzedaży mieszkania i wynajęciu czegoś w Rzeszowie za te pieniądze, a za resztę bym się utrzymywał póki bym czegoś nie znalazł.
-Chcesz się przeprowadzić do Rzeszowa? - myślałam, że źle usłyszałam.
-Tak.
-Dlaczego?
-Bo ty tutaj jesteś – odpowiedział jakby to było oczywiste - Chcę ci pokazać, że naprawdę mi zależy.
Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. Kompletnie mnie zaskoczył. Bałam się mu uwierzyć. Po akcji z Maćkiem nie byłam pewna czy w ogóle w najbliższym czasie będę miała ochotę się z kimś spotykać, czy będę w stanie komuś na tyle zaufać. Nie wiem czemu zaczynałam wierzyć Marcelowi, że mu na mnie zależy. Chciał być blisko mnie, a to chyba już coś znaczyło.
-Wierzę ci – powiedziałam i spuściłam głowę – Ale to nic na razie nie zmienia. Po akcji z Muzajem nie mam ochoty na związki.
-Wiem, że nie masz na razie na to ochoty, ale nie proszę cię, żebyś została moją dziewczyną. Na razie. Chcę tylko, żebyś nie odtrącała mnie. Możemy się spotykać, a może z czasem poczujesz, że jesteś gotowa.
Nie byłam pewna czy to się wydarzy, ale przytaknęłam. Jeszcze długo rozmawialiśmy, poznawaliśmy się. Marcel opowiadał mi o sobie, o swoim dzieciństwie, a ja odwdzięczyłam mu się tym samym. Spojrzałam na telefon i zorientowałam się, że jest już 15. Monika powinna być już dawno w Rzeszowie.
-Przepraszam na chwilę – powiedziałam.
Odeszłam na bok i wybrałam numer do przyjaciółki. Po kilku sygnałach włączyła się poczta głosowa. Spróbowałam jeszcze raz, ale skutek był ten sam. Może pojechała do domu rzeczy zostawić i potem do mnie przyjedzie, a telefonu po prostu nie słyszała? Jakoś mi ta myśl nie pasowała bo Monia zawsze miała telefon przy sobie. Wróciłam do Marcela i kontynuowałam rozmowę, choć nie mogłam się skupić za bardzo.
-Wiesz co jestem zmęczona i chcę już wrócić do domu. Trochę się zasiedzieliśmy.
-Ok, a spotkamy się jutro? - spytał z nadzieją.
-Nie wiem. Zaczyna się znów tydzień i szkoła. Najwyżej się jutro zgadamy, bo teraz nie mogę nic obiecać.
Wyszliśmy z kawiarni, a Marcel odprowadził mnie na przystanek. Na pożegnanie przytulił mnie i pocałował w policzek. Uśmiechnęłam się lekko i wsiadłam do autobusu. W drodze do domu znów spróbowałam się dodzwonić do Moniki, ale kolejny raz włączyła się poczta głosowa. Zaczynałam się o nią martwić.

Oczami smutnego atakującego:

Po powrocie do Bełchatowa nie umiałem sobie znaleźć miejsca. Cały czas miałem przed oczami twarz Natalii jak dowiedziała się o zakładzie. W końcu dotarło do mnie coś ważnego, coś czego się po sobie kompletnie nie spodziewałem. Kochałem ją. Kochałem i wszystko koncertowo spieprzyłem.
Zakład z Kłosem to była najgłupsza rzecz jaką zrobiłem w życiu, a trzeba przyznać miała z czym konkurować, bo najmądrzej to ja nie żyłem. Przypomniały mi się słowa Kłosa, że wpadnę we własne sidła i się zakocham w Natalii, a ona mnie zostawi. Co on kurwa wróżką jest?! Miałem ogromną ochotę w coś przywalić. Wtedy zadzwonił mi dzwonek. Wstałem i poszedłem otworzyć. Był to właśnie środkowy.
-Cześć – przywitał się.
-Hej- mruknąłem niechętnie.
-Mogę wejść czy mam stać w progu?
-Jak musisz.
Poszedłem do salonu i czekałem aż Kłos do mnie dołączy. Stanął w drzwiach z założonymi rękami i mi się przyglądał. W końcu spojrzał na mnie zszokowany.
-Miałem rację. Zakochałeś się z niej.
-I co z tego? - warknąłem.
-No nareszcie!
-Co cię tak ciesz? - zaczął mnie wkurwiać.
-W końcu się dowiedziałeś jak się czują dziewczyny, gdy zostawiasz je po jednej nocy.
Miałem ochotę wyładować na nim swoją złość, ale cudem się powstrzymałem. Nie miałem ochoty słuchać takich tekstów, a zwłaszcza nie teraz. Oby wyszedł szybko i zostawił mnie w spokoju.
-To wszystko co miałeś do powiedzenia? To myślę, że powinieneś już iść. Drogę do drzwi mam nadzieję, że znasz.
-Odezwać się nie można?
-Przegrałeś zakład nie masz prawa się ze mnie już naśmiewać.
-A kto się śmiał? Powiedziałem tylko prawdę – usiadł na fotelu – A teraz mów co się wydarzyło w Rzeszowie.
Niechętnie opowiedziałem Kłosowi o wszystkim. Przynajmniej mogłem się wygadać, choć nie wierzyłem, że poradzi mi coś mądrego. Raczej stawiałem, że będzie mi truł potem, że się doigrałem.
-No to doigrałeś się – westchnął Kłos.
-Jasne – przewróciłem oczami.
-Ciekawe jak to rozegra Marcel – zastanawiał się.
-Co jak rozegra? Nic nie rozegra jak tylko spróbuje się zbliżyć do Natalii to pojadę tam i opowiem jej wszystko. To jak mi pomagał, to że jest taki jak ja. Wtedy nie będzie chciała mieć z nim nic wspólnego.
-I znów ją zranisz – zauważył.
-Ja … - zawahałem się – Ja ją kocham. Nie mogę pozwolić, żeby była z Marcelem.
-Co z tego, że ją kochasz? Dała ci już szansę, a ty ją zmarnowałeś, bo oczywiście musiałeś zachowywać się jak totalny dupek.
-Ale Marcel jest taki jak ja. Nie będzie z nią. Nie dopuszczę do tego.
Kłos patrzył na mnie i zastanawiał się nad moimi słowami. Nie rozumiałem co tu było do rozumienia. Nie zamierzałem dopuścić do tego związku. Marcel mógł być pewien, że nie będzie z Natalią. Chyba że po moim trupie.
-Ile znacie się z Marcelem? - spytał nagle Karol.
-Niedługo. Od początku sezonu.
-Już go trochę poznałeś i on ciebie też. Nie uważasz, że może przewidzieć, że zamierzasz zrobić coś takiego.
-I co z tego? Nie powstrzyma mnie.
-Jeżeli jest chociaż troszczę mądrzejszy niż ty może sam powiedzieć Natalii prawdę, żeby cię uprzedzić i zdobyć jej zaufanie.
Przez chwilę nie docierało do mnie to co powiedział. W końcu przeraziłem się. Jeśli Marcel to zrobił stracę ją na zawszę.

Część kochani :) Kolejny rozdział wam dodaję już zbliżamy się powolutku do końca tej historii. Piszcie w komentarzach co sądzicie ;)


CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ

wtorek, 9 stycznia 2018

22

Błąkałam się po okolicy chyba z 2 godziny. W końcu trafiłam pod dom Karola. Musiałam z kimś pogadać, a że Monika siedziała w Krakowie zostawał mi on.
-Hej – weszłam bez pukania i rzuciłam się na łóżko.
-Jasne, możesz wejść, czuj się jak u siebie w domu – powiedział z sarkazmem.
-Oj już nie marudź. Wiem i tak, że beze mnie byś się nudził.
-Jasne – mruknął – Dobra o co chodzi?
-A o co ma chodzić?
-Natalia już cię trochę znam. Mów.
-Przespałam się z Maćkiem – rzuciłam nie patrząc na niego.
Przez chwilę się nie odzywał. Spojrzałam na niego i zobaczyłam, że patrzy na mnie zszokowany. Gdy pierwszy szok minął, w końcu wróciła mu zdolność mówienia … niestety.
-Co do cholery zrobiłaś?! Odbiło ci?!
-Chyba tak – westchnęłam.
-Dobra, czekaj. Może on naprawdę oś do ciebie czuje. Chyba by się tak nie starał, gdybyś była dla niego jedną z wielu.
-Też tak myślałam, ale usłyszałam jego rozmowę przez telefon. Założył się z kimś o to, że mnie przeleci – powiedziałam wściekła.
-Ehhh … i co zrobiłaś?
-Jak to ci? Wywaliłam go i dałam mu w ten jego głupi pysk. Zasłużył sobie na o wiele więcej. Przydałoby się odciąć mu pewną część ciała – mruknęłam.
-No boje się jakie będą jego dzieci … Kurwa! Mam nadzieję, że się zabezpieczaliście i czasem ty nie urodzisz mu dziecka.
-Nigdy w życiu! Głupia nie jestem. Jasne, że się zabezpieczyliśmy.
-To dobrze. Co by wyszło z waszych genów połączonych.
-Ej! A do mnie co masz? - wkurzyłam się.
-Nieee, niccc.
-Ale głupi jesteś.
Zła wstałam i wyszłam od Karola bez pożegnania. Oczywiście musiał mnie jeszcze bardziej wkurzyć. Zero wsparcia. Potrzebowałam Moniki. Niepotrzebnie w ogóle do tego kretyna przyszłam.
Gdy wróciłam do domu przebrałam się i poszłam się położyć. Jutro miałam się zobaczyć z Marcelem, choć wcale nie miałam na to ochoty. Wolałam na razie trzymać się z daleka od facetów. A zwłaszcza od jednego i to do końca życia.
Następnego dnia wstałam i spojrzałam na zegarek. Była dopiero 9, więc miałam jeszcze dużo czasu do spotkania z Marcelem. Ogarnęłam się, zjadłam śniadanie i złapałam za telefon. Wybrałam numer do Moniki.
-Hej – odebrała szybko.
-Cześć. Jesteś już w drodze do Rzeszowa? - spytałam z nadzieją.
-Nie. Zaspałam i spóźniłam się na busa, więc wracam na 2 godzinki do Michała i pojadę następnym, o 12. W ogóle muszę ci coś powiedzieć jak wrócę – miała radosny głos.
-Tylko mi nie mów, że Michał ci się oświadczył.
-Nie no, co ty. Trochę na to za wcześnie.
-No nie wiem. W waszym przypadku nie zdziwiłabym się – zaśmiałam się.
-Nie, jeszcze nie. Pogadamy jak wrócę, bo właśnie podeszłam pod blok Michała.
-Nie odprowadził cię? - zdziwiłam się.
-Nie – zaśmiała się – Jak się obudziłam zajęłam łazienkę od razu i wybiegłam z mieszkania zanim on zdążył się zwlec z łóżka.
-To się pewnie ucieszy, że będzie mógł jeszcze chwilę z tobą spędzić.
-Mam nadzieję. Do zobaczenia później. Pa.
-Pa – rozłączyłam się.
Westchnęłam i usiadłam na łóżku zastanawiając się co robić przez tyle czasu. Wzięłam książki, żeby się coś pouczyć na następny dzień, ale mi nic do głowy nie wchodziło. Uznałam, że pojadę wcześniej do Rzeszowa i może pójdę na jakieś zakupy.
Chodziłam po galerii jakąś godzinę, ale nie znalazłam nic ciekawego. Nie miałam ochoty dłużej się błąkać po sklepach, więc zadzwoniłam do Marcela i spytałam czy możemy się spotkać za 15 minut. Ucieszyłam się, że się zgodził i udałam się w stronę rynku. Gdy tam dotarłam Marcel już na mnie czekał.
-Cześć – zaczął.
-Cześć. Chciałeś się spotkać. O co chodzi?
-Mam ci wiele do opowiedzenia – westchnął – Nawet nie wiem od czego zacząć. Może pójdziemy na jakąś kawę? - zaproponował.
-Okej. Może być.
Weszliśmy do kawiarni i znaleźliśmy stolik w ustronnym miejscu. Kelnerka przyjęła nasze zamówienie, a ja spojrzałam na chłopaka.
-To mów to co chciałeś mi powiedzieć.
-Nie wiesz o mnie wszystkiego – miał smutną minę – Jestem … a raczej byłem przyjacielem Maćka.
-Co?! - nie mogłam uwierzyć, wstałam z zamiarem wyjścia, ale mnie zatrzymał.
-Proszę poczekaj – wysłuchaj mnie do końca. Musisz to wiedzieć.
Niepewna czy ma rację usiadłam i patrzyłam na niego nieufnie. O co w tym wszystkim chodziło? Nic z tego nie rozumiałam.
-To jakaś nowa gra Muzaja? Od razu mówię, że nie chcę go widzieć.
-Nie dziwię ci się. Ale nie wiesz wszystkiego.
-Więc słucham.
Kelnerka przyniosła nam w tym czasie kawę i ciastko. Napiłam się łyka i patrzyłam wyczekująco na Marcela. Westchnął i zaczął mówić.
-Ja mi Maciek mieszkamy w Bełchatowie mieszkania obok siebie, tak się poznaliśmy. Szybko złapaliśmy wspólny język, bo byliśmy tacy sami niestety. Zero miłości, dziewczyna góra na miesiąc. Pomagaliśmy też sobie. Gdy Maciek szedł na randkę ja w tym czasie przygotowywałem mieszkanie na jego powrót. Płatki róż, świece. On robił dla mnie to samo. Ostatnio prosił mnie, żebym przygotował to mieszkanie jak ty u niego byłaś. Ale mu się nie udało. Okazałaś się inna niż te wszystkie puste lale, z którymi do tej pory się widywał. Więc poprosił nie o pomoc, bo założył się z Kłosem, że cię zaliczy i nie myślał nawet o tym, że może przegrać ten zakład. Miałem przyjechać do Rzeszowa, niby przypadkiem na ciebie wpaść i zacząć się z tobą umawiać, a gdy już byś się zaangażowała w naszą znajomość miałem cię zostawić. Wtedy miał wkroczyć Maciek i cię pocieszyć, ale ułożyło się zupełnie inaczej.
Nie mogłam uwierzyć w to co słyszałam. Marcel wydawał mi się fajnym facetem, a tu okazało się, że był takim samym kretynem jak Maciek. Bawił się dziewczynami, a potem je zostawiał. Nie chciałam tego dalej słuchać.
-Wystarczająco usłyszałam – znów chciałam wyjść.
-Poczekaj – zatrzymał mnie – Nie skończyłem, pozwól mi dokończyć.
-Nie chcę więcej cię słuchać. Jesteś dokładnie taki sam jak Muzaj. Nie obchodzą cię uczucia innych, a ja nie mam zamiaru się zadawać z takimi osobami.
-Proszę pozwól mi skończyć.
Popatrzył mi w oczy z błaganiem. Niepewna czy dobrze robię, znów zajęłam swoje miejsce i czekałam na ciąg dalszy.
-W pewnym momencie przestałem mówić Maćkowi co tu się dzieje, jak mi idzie. Strasznie się denerwował, ale nie mogłem mu nic powiedzieć, nie chciałem. Po naszym pocałunku ignorowałem jego wiadomości i telefony. Nie wytrzymał i przyjechał i udało mu się zaciągnąć cię do łóżka – miał smutną minę – Żałuję, że nie nalegałem wczoraj na spotkanie, tylko dałem się spławić, bo chciałem ci powiedzieć całą prawdę.
-Dlaczego miałabym ci wierzyć? - prychnęłam.
-Bo się w tobie zakochałem.

Cześć kochani! :)
Nowy rozdział dla was, ale mam prośbę. Niech każdy kto przeczyta skomentuje. Chciałabym wiedzieć czy jest tu ktoś jeszcze.

CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ


poniedziałek, 1 stycznia 2018

21

Gdy obudziłam się obok Maćka byłam naprawdę szczęśliwa. Już jakiś czas temu przyznałam w końcu sama przed sobą, że coś do niego czuję, ale obawiałam się jego podejścia do życia. Bałam się, że jestem kolejną zabawką, którą się pobawi, a później odstawi na półkę. Jednak miałam nadzieję, że jestem dla niego kimś więcej. Gdybym była jedną z wielu chyba nie zadał by sobie tyle trudu.
Poszłam do łazienki wziąć gorącą kąpiel, żeby rozluźnić trochę mięśnie, ale zapomniałam wziąć ciuchów z pokoju. Wróciłam się po nie i zobaczyłam Maćka, który stał plecami do mnie i rozmawiał przez telefon. Chciałam szybko wziąć rzeczy i wyjść, ale wtedy usłyszałam fragment jego rozmowy.
-To co słyszysz Karolu. Przeleciałem Natalie, a co za tym idzie wygrałem nasz zakład.
Poczułam jakby w jednej chwili moje serce rozpadło się na milion kawałków. W oczach stanęły mi łzy. Poczułam taką złość jakiej chyba nigdy jeszcze nie czułam.
-CO?! - krzyknęłam na cały głos.
-Natka – Maciej odwrócił się szybko do mnie – To nie tak … - zaczął, ale mu przerwałam.
-Co kurwa nie tak?! Jesteś największym chujem jakiego w życiu spotkałam! Nie wierzę, że ci się oddałam! Że uwierzyłam, że się zmieniłeś! Nienawidzę cię! Wynoś się z mojego domu!
-Natalia proszę pozwól mi wyjaśnić.
-Nie chcę słuchać twoich wyjaśnień! Każde słowo jakie powiesz dla mnie będzie tylko kłamstwem! Wynoś się i zniknij z mojego życia! - po policzku poleciały mi łzy.
Maciek podszedł do mnie. Chciał mnie przytulić, ale go odepchnęłam. Gdy znów się zbliżył, spoliczkowałam go.
-Nie dotykaj mnie!
Szybko zebrałam jego rzeczy z podłogi i pobiegłam do drzwi. Wiedziałam, że poszedł za mną. Wyrzuciłam wszystkie jego rzeczy za próg.
-Co robisz?!- wybiegł na zewnątrz całkiem goły, a ja szybko zamknęłam drzwi.
Oparłam się o ścianę i osunęłam po niej wybuchając płaczem. Straciłam dziewictwo z największym chujem jaki chodzi po tej planecie. Po chwili zaczął się dobijać do drzwi.
-Natka wpuść mnie, proszę. Pogadajmy.
-Wynoś się, bo zadzwonię po policję! .
-Nie zrobisz tego.
-Załóż się! - wkurwiłam się już na maxa – W tym jesteś najlepszy!.
Wstałam i poszłam do łazienki się ogarnąć. Wzięłam gorącą kąpiel, dzięki której się trochę uspokoiłam, ale dalej miałam ochotę zabić atakującego. Owinęłam się ręcznikiem i poszłam do pokoju. Ubrałam się, a następnie chwyciłam za telefon i wybrałam numer Moniki.
-Cześć – odebrała po trzecim sygnale, miała radosny głos.
-Hej. Kiedy wracasz do Rzeszowa? - chciałam jak najszybciej z nią pogadać.
-Jutro koło południa. Coś się stało? Masz dziwny głos – słyszałam, że się zmartwiła.
-To nie jest rozmowa na telefon. Spotkajmy się jak wrócisz. I tak będę w Rzeszowie, bo obiecałam Marcelowi, że się z nim zobaczę.
-Okej zadzwonię jak będę wyjeżdżać. Na pewno wszystko okej? Mogę dziś wrócić.
-Nie, zostań z Michałem. Rzadko macie szansę być razem. Jutro pogadamy.
-Okej. Trzymaj się, do jutra.
-Do jutra.
Rozłączyłam się i rzuciłam na łóżko. Poczułam zapach Muzaja i od razu zdarłam pościel, wrzuciłam ją do pralki i założyłam nową. Musiałam coś ze sobą zrobić, bo jeśli będę siedziała w domu to chyba zwariuję.
Chwyciłam za klucze i poszłam na spacer.

Oczami załamanego atakującego:

Nie rozumiałam co się ze mną dzieje. Gdy się zorientowałem, że Natalia wszystko słyszałam byłem przerażony, a gdy nie chciała mnie słuchać, ani nie pozwoliła się dotknąć … nie potrafiłem nawet nazwać tego uczucia. Czułem jakby coś w środku mnie umarło. Czy to możliwe, że pierwszy raz w życiu się zakochałem?
Wróciłem do hotelu i zastanawiałem się nad swoją sytuacją. Nie mogłem być zakochany. Już dawno postanowiłem sobie, że się nie zakocham, że to nie dla mnie. Ale im dłużej o tym myślałem utwierdzałem się w przekonaniu, że właśnie to czuję do Natalii.
- I cholera wszystko spieprzyłem! - wkurzyłem się na siebie.
Następnego dnia musiałem być w Bełchatowie u fizjoterapeuty, więc nie miałem nawet czasu spotkać się z Natalią i pogadać. Wiedziałem co prawda, że nie chciałaby mnie słuchać, ale musiałem to zrobić. Spróbować ją odzyskać. Znowu.
Musiałem też odwołać Marcela. Niech wraca do Bełchatowa i da Natalii spokój. Już nie potrzebowałem jego pomocy. Wybrałem do niego numer.
- Halo? - miał głos jakby niechętnie ze mną rozmawiał.
- Jestem w Rzeszowie – przeszedłem od razu do rzeczy – Rozmawiałem z Natalią. Możesz wracać do Bełchatowa. Nasz plan jest nieaktualny.
- Coś ty zrobił?
- Nie ważne – nie chciałem o tym rozmawiać.
- Spotkajmy się i pogadajmy.
- Ok to przyjedź do mnie do hotelu.
Podałem mu nazwę i rozłączyłem się. Nie rozumiałem dlaczego Marcel chciał się spotkać. Do tego jakiś dziwny był przez telefon. A może po prostu mi się zdawało. Spotkam się z nim, opowiem wszystko, a on pewnie się ze mnie pośmieje, bo się zakochałem. W tym momencie w sumie mało mnie to obchodziło.
Po około pół godzinie pojawił się Marcel. Gdy tylko wszedł wiedziałem, że coś jest nie tak. Nigdy go takim nie widziałem. Miał dziwny wyraz twarzy, wydawał się być na mnie naprawdę wściekły.
- O co chodzi? - spytałem – Po co chciałeś się spotkać?
- Dlaczego kończysz nasz plan?
- Szkoda gadać – machnąłem ręką.
- Jak już mnie wplatałeś w tą całą sytuacje to powiedz chociaż czemu ją przerywamy!
- No dobra uspokój się. Nie rozumiem czemu się tak denerwujesz.
- Bo mnie wkurzasz! Raz chcesz żebym ci pomógł, za chwilę to odwołujesz. Nie ogarniam o co ci chodzi!
- Spotkałem się z Natalią, przespałem się z nią, a potem, ona słyszałam jak gadam z Kłosem, że wygrałem zakład i wykrzyczała mi w twarz, że mnie nienawidzi. Oto co się stało. - mruknąłem niechętnie.
- Co zrobiłeś?! Matko jaki z ciebie idiota!
- A od kiedy ty taki święty jesteś?! To ty wymyśliłeś ten plan!
- Tak i cholernie tego żałuję – powiedział tak, że prawie go nie słyszałem.
- O co ci chodzi w tym momencie?
- Nigdy tego nie zrozumiesz – chwycił za klamkę i chciał wyjść.
- O nie! - przytrzymałem drzwi – Mów o co ci chodzi!
- Nic ci nie powiem.
- Powiesz, bo inaczej stąd nie wyjdziesz.
- Okej. Zakochałem się z Natalii. Zadowolony?
- Co? - nie mogłem uwierzyć.
- To co słyszysz. A teraz idę z nią pogadać, bo pewnie jest załamana.
Byłem w takim szoku po wyznaniu Marcela, że bez problemu mnie ominął i wyszedł z mojego pokoju. On nie mógł być w niej zakochany. Kurwa mać! Wszystko mi się spieprzyło w jednej chwili. Przecież jak on opowie wszystko Natalii stracę ją na zawsze.

Witajcie kochani w nowym roku! Mam nadzieję, że spędziliście miło sylwestra. A ten rozdział to taki prezent ode mnie noworoczny, mam nadzieję, że się podoba ;)


CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ

wtorek, 26 grudnia 2017

20

W momencie kiedy telefon zadzwonił po raz 7 dla świętego spokoju w końcu odebrałam. Jak w ogóle można tyle dzwonić? On nie rozumie, że nie mam ochoty na rozmowę?
-Halo?
-Natka w końcu- słychać było, że mu ulżyło- Proszę spotkajmy się. Musimy porozmawiać. Chcę ci to wszystko wyjaśnić.
-Marcel będę szczera. Mam kaca i jedyne o czym marzę to moje łózko i butelka wody- po drugiej stronie usłyszałam śmiech- To nie jest śmieszne!- oburzyłam się- Łeb mi pęka, a ty ciągle dzwonisz i nie mogę odpocząć.
-No dobra, dam ci odpocząć, ale obiecaj, że jutro się spotkamy.
-Obiecuję.
-W takim razie koło studni na rynku o 15?
-Może być. Pa
-Pa.
Odłożyłam telefon na stolik i w końcu wtuliłam się w moją poduszkę. Wtedy znów się rozdzwonił. No myślałam, że mnie szlag trafi! Nie będzie spotkania jutro! Szybko odebrałam telefon.
-No co znowu?! Nie umiesz uszanować, że ktoś chce odpocząć?! Musisz tak się narzucać?! Prosiłam o dzień spokoju!- wydarłam się.
-Ale … ja dzwonię pierwszy raz dziś- rozpoznałam zdziwiony głos Muzaja.
-Jezu, a ty czego chcesz?- załamałam się i byłam zła na siebie, że jego głos sprawił, że moje serce zaczęło szybciej bić.
-Miłe powitanie- powiedział z sarkazmem- Jestem pod twoim domem.
-CO?! A po chuj ty tu przylazłeś?
-Przyjechałem do ciebie, bo się stęskniłem- powiedział smutnym głosem.
-Ty nie rozumiesz słowa spadaj?- byłam już nie źle zirytowana.
-Natka proszę cię, pogadajmy.
-Ehhh … to sobie na razie trochę postoisz pod domem, bo muszę się ubrać- westchnęłam zrezygnowana.
-Ja chętnie wejdę już teraz- ożywił się.
-Grabisz sobie Muzaj. Za chwilę się rozmyślę i w ogóle cię nie wpuszczę.
-No dobra … poczekam.
Rozłączyłam się i niechętnie wstałam z łóżka. Wyciągnęłam z szafy pierwsze rzeczy jakie wpadły mi w ręce i się w nie przebrałam. Głowa dalej mnie bolała i suszyło mnie w gardle. Zupełnie nie miałam ochoty na wizytę Maćka. Nie miałam ochoty na niczyją wizytę. Westchnęłam tylko i poszłam mu otworzyć.
-Cześć Natka- powitał mnie siatkarz z uśmiechem i pocałował w policzek.
-Czego ty chcesz?- nie udzielił mi się jego dobry nastrój, pewnie z powodu koszmarnego bólu głowy.
-Ale miłe powitani. Ja też tęskniłem i się cieszę, że cię widzę- powiedział z ironią.
-Wchodź, mów czego chcesz i wyjdź, bo jedyne o czym dziś marzę to spędzić cały dzień w łóżku.
-Chętnie spełnię twoje marzenie- poruszył dziwnie brwiami.
-Spierdalaj- chciałam mu zamknąć drzwi przed nosem, ale nie zdążyłam, bo wszedł do środka- Dobra, załatwmy sprawę szybko. Nie rozumiem po co tu w ogóle przyjechałeś. Nie jesteśmy już razem, działasz mi na nerwy i nic do ciebie nie czuję- skłamałam- Mów co masz mówić i daj mi wrócić do łóżka.
-Natka- westchnął- Nie wierzę ci. Może nie chcesz nic do mnie czuć, ale czujesz- położył mi dłoń na policzku i zbliżył się.
Stałam nieruchomo i zupełnie nie wiedziałam co mam zrobić. Łatwo było odtrącać Maćka, gdy nie przyznawałam sama przed sobą, że się w nim zakochałam, ale teraz … Nie umiałam tak po prostu go odepchnąć. Muzaj pochylił się i delikatnie mnie pocałował. Gdy nie stawiałam oporu pogłębił pocałunek.

Oczami szczęśliwego atakującego:

Przyciągnąłem Natkę do siebie. Wsunęła mi ręce we włosy i zarzuciła nogi na biodra. Uśmiechnąłem się i zacząłem się kierować do jej pokoju. Położyłem ją delikatnie na łóżku i opadłem na nią. Wsunąłem jej rękę pod bluzkę i czekałem na jakąś reakcję z jej strony, na sprzeciw. Nic takiego nie nastąpiło, więc ściągnąłem jej górną część garderoby. Nie pozostała mi dłużna i moja koszulka wylądowała w rogu pokoju. Za chwilę dołączyły do niej spodnie. Odsunąłem się na chwilę od dziewczyny.
-Jesteś pewna?- spytałem.
-Tak.
Wpiłem się w jej usta i odszukałem zapięcie od stanika. Szybko się go pozbyłem. Całowałem szyje Natalii i zjeżdżałem coraz niżej. W końcu dotarłem do jej piersi. Zacząłem je całować, powoli rozpinając jej spodnie. Cieszyłem się jak wariat, że w końcu mi się uda wygrać zakład z Kłosem.
Gdy byliśmy już całkiem nadzy sięgnąłem do spodni, dziękując Bogu, że zawsze mam przy sobie gumki. Natalia patrzyła na mnie niepewna i w tym momencie mnie olśniło.
-Jesteś dziewicą? - spytałem, choć byłem już pewien, że jest.
-Tak.
-Obiecuję, że będę delikatny.
Polowi się na nią opuściłem i znów ją pocałowałem. Powoli w nią wszedłem i napotkałem przeszkodę, której się spodziewałem. Jednym szybkim ruchem ją przebiłem i poczułem jak Natalia zamarła pode mną. Całą siłą woli jaką miałem starałem się nie poruszyć, by dać jej czas, żeby do mnie przywykła.
-Już okej – szepnęła.
-Na pewno?- spojrzałem na nią.
-Tak.
Powoli wyszedłem z niej, a potem znów się zanurzyłem. Jęknęła. Podobało jej się. Ucieszony, że nie muszę się powstrzymywać przyspieszyłem. Oddech Natki mieszał się z moim, nasze jęki wypełniły pokój. Gdy czułem, że jestem na krawędzi wpiłem się w jej usta.
Po wszystkim upadłem na nią zdyszany. Przytuliła mnie, a po moim ciele rozlało się przyjemne ciepło. Delikatnie z niej wyszedłem i wziąłem ją w ramiona. Leżała koło mnie z zamkniętymi oczami, wtulona we mnie. Taka ufna. Nawet nie zauważyłem kiedy zasnąłem.
Obudziło mnie przyjemne uczucie na moim brzuchu. Uchyliłem powieki i zobaczyłam że to Natalia kreśli mi jakieś niezidentyfikowane wzory na skórze.
-Hej – powiedziałem.
-Hej – uśmiechnęła się lekko.
-Jak się czujesz? Boli cię?
-Jest w porządku, ale chyba pójdę wziąć gorącą kąpiel.
-Chętnie do ciebie dołączę – uśmiechnąłem się
-Dzięki, ale wolę chyba iść sama.
Szybko wstała z łóżka i udała się do łazienki. Powoli wstałem z łóżka i sięgnąłem do kieszeni spodni po komórkę. Znalazłem numer Kłosa i go wybrałem zadowolony.
-Co tam Muzaj? - usłyszałem głos środkowego – Nudzi ci się i potrzebujesz towarzystwa takiej zajebistej osoby jak ja?
-Chłopie ja mam najlepsze towarzystwo i ty nie możesz się z nim równać?
-Niech zgadnę. Poszedłeś do klubu, wyrwałeś laskę na jedną noc i właśnie grzeje ci ona łóżko.
-Nie, ale blisko. Właśnie jestem w Rzeszowie, w domu Natalii, jeszcze przed chwilą leżałem z nią goły w łóżku.
-Co ty pieprzysz? - głos mu się zmienił.
-To co słyszysz Karolu. Przeleciałem Natalie, a co za tym idzie wygrałem nasz zakład.
-CO?! - usłyszałem krzyk Natalii za plecami.

Witajcie po baaaaardzo długiej przerwie. Jednak studia dają mi nie źle w kość i prócz sprawozdań nie mam czasu nic pisać. Mam nadzieję, że jeszcze ktoś tu jest i uda mi się wrócić do tej historii i ją skończyć tak jak i resztę, bo nie lubię zostawiać rzeczy niedokończonych. Komentujcie jak się podoba rozdział ;)
                                    CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ

czwartek, 26 listopada 2015

19

Na początku byłam w szoku, ale jak już zorientowałam się co się stało odepchnęłam Marcela od siebie i szybko wsiadłam do autobusu. Gdy odjeżdżał obejrzałam się jeszcze na chłopaka. Wpatrywał się we mnie smutnym wzrokiem.
Całą drogę do domu zastanawiałam się nad tym co się wydarzyło. Marcel wyraźnie liczy na coś więcej z mojej strony, a ja nie umiem mu tego dać. Cholerny Muzaj! Jakby nie pojawił się w moim życiu wszystko byłoby łatwiejsze. Dlaczego ja w ogóle musiałam zakochać się w takim kretynie? Tak, zakochałam się w Maćku. W końcu to sama przed sobą przyznałam.
Po powrocie do domu znalazłam na stole kartkę od rodziców. „Razem z Olą pojechaliśmy do dziadków, wrócimy w niedzielę”. No super. Mogli mnie chociaż dzień wcześniej uprzedzić. Wyciągnęłam telefon i wybrałam numer do Moniki. Odebrała po trzecim sygnale.
-Halo?
-Cześć. Jesteś zajęta?- spytałam.
-No wiesz … jestem w drodze do Krakowa- zmieszała się.
-Czemu ja nic o tym nie wiem?!- udałam, że się oburzam.
-Oj no jakoś tak wyszło. Jak wróciłam do domu to w sumie zdecydowałam, że jadę. Chcę zrobić Michałowi niespodziankę.
-Tylko grzecznie mi tam. Nie chce być jeszcze ciocią- zaśmiałam się.
-Bardzo śmieszne. A czemu dzwoniłaś?
-Rodzice wyjechali i mam chatę do niedzieli wolną to myślałam, że przyjedziesz, ale w takim razie zadzwonię do Miśki i Aśki.
-Aaa takie buty. No to miłej zabawy. Tylko nie upij mi się za bardzo.
-Ja miałabym przesadzić z alkoholem?
-Tak, ty- zaśmiała się- A właśnie jak randka z Marcelem?- wyczułam, że się uśmiecha.
-A daj spokój. Wszystko było fajnie dopóki nie odprowadził mnie na przystanek.
-A co w tym złego?- zdziwiła się.
-Pocałował mnie.
-Że co zrobił?! Kurde Natka … ty coś do niego czujesz?- spytała.
-Nie. Monia ja zakochałam się w Maćku. W końcu przyznałam to sama przed sobą.
-Wiesz co to nie jest rozmowa na telefon. Jak wrócę to wszystko mi opowiesz i pomyślimy razem co dalej.
-Dzięki- uśmiechnęłam się lekko- To jedź już spokojnie do tego swojego Michała i daj znać jak wrócisz.
-Jasne, że dam. Pa.
-Pa.
Tak jak zapowiedziałam tak zrobiłam i już po godzinie Asia z Michaliną u mnie były. Znalazłam jakąś flaszkę w barku i wyciągnęłam cole z lodówki, a dziewczyny przyniosły rozkładały jakieś przekąski.
-To za co pijemy?- spytała Karpińska.
-Za facetów. Żeby Bóg się nad nimi ulitował i mózgi im w końcu dał- powiedziałam.
-O, widzę, że będzie dziś grubo- Miśka popatrzyła na mnie podejrzliwe- Zdrowie- wypiłyśmy po kielonie- A teraz mów który facet cię tak wkurzył i jak mu się to udało.
-Długo by gadać- machnęłam ręką.
-Mamy czas- uśmiechnęła się zachęcająco.
Zaczęłam im opowiadać o dzisiejszym spotkaniu z Marcelem. Słuchały mnie uważnie. W końcu powiedziałam o tym, że mnie pocałował.
-Ty nic do niego nie czujesz?- spytała Asia.
-Nie.
-Czegoś nam nie mówisz- zauważyła Michalina.
Nie miałam zamiaru opowiadać im o Maćku. Tą historię znała tylko Monika i Karol i miałam nadzieję, że tak zostanie.
-Nie ważne. Sam sobie radę. A jak tam u was?
Udało mi się zmienić temat. Aśka zaczęła opowiadać o jakimś chłopaku, który poprosił ją o pomoc w znalezieniu jakiegoś sklepu w galerii, a potem, żeby podziękować dał jej czekoladkę.
-I patrzcie co wsunął do środka- podała mi jakąś kartkę.
-”Małe kłamstewko, bo mapę mam w kieszeni, dałem losu szansę, może to coś zmieni”- przeczytałam na głos, a pod spodem był jeszcze podany numer telefonu.
-No Asia, masz wielbiciela- zaśmiała się Miśka- Pisałaś z nim?
-No napisałam- zarumieniła się.
Cały wieczór minął nam bardzo miło. W końcu skończyłyśmy flaszkę i poszłyśmy się położyć. Rano strasznie żałowałam, że aż tyle wypiłam. Jak to mówią kac morderca nie ma serca. Wypiłam chyba z 2 litry wody i dalej mi się pić chciało.
-Daj trochę- Aśka wyrwała mi butelkę.
Po jakimś czasie dziewczyny musiały się zbierać, a ja położyłam się do łózka, bo tak mnie głowa bolała, że nie mogłam wytrzymać. Wtedy zadzwonił mi telefon. Marcel. Odrzuciłam połączenie. Nie miałam siły z nim rozmawiać.

Oczami bełchatowskiego atakującego:

Od dwóch dni nie miałem żadnej informacji od Marcela i zaczynałem się denerwować. Może Natalia go spławiła i nie chciał mi tego powiedzieć, bo wtedy nasz plan nie mógłby się już powieść. Nie wytrzymałem i po raz chyba 10 tego dnia wykręciłem do niego numer. W końcu raczył odebrać.
-Halo?
-No w końcu!- byłem wściekły- Miałeś się odzywać.
-Ale nie było potrzeby. Staram się na razie do niej zbliżyć, daj mi czas.
-Kurde Marcel nie interesuje mnie, że uważasz, że nie ma potrzeby. Miałeś się odzywać codziennie.
-Dobra już się tak nie wkurzaj, będę cię informował, a teraz śpieszę się. Cześć- rozłączył się.
Miałem dość biernego siedzenia w Bełchatowie. Wolałem pojechać do Rzeszowa i mieć Marcela na oku. Bardzo dobrze go znałem i dlatego wiedziałem, że czegoś mi on nie mówi, a jedyną możliwością, żeby dowiedzieć się o co chodzi był przyjazd do stolicy podkarpacia.
Wziąłem torbę i poszedłem na trening. W szatni byłem pierwszy, więc powoli się przebrałem i jak już reszta kolegów z drużyny przyszła to poszedłem na parkiet. Standardowo rozgrzewka, ćwiczenie przyjęcia, zagrywki, ataku i wreszcie gra. Miałem ochotę wyżyć się na piłce. Moja drużyna wygrała pierwszego seta. Podczas drugiego bardzo dobrze nam szło. Zauważyłem, że piłka idzie na skrzydło i szybko dołączyłem do bloku. Niestety podczas opadania Kłos niechcący mnie popchnął i kostka mi się podwinęła. Padłem na parkiet trzymając się za nią. Od razu znalazł się przy mnie trener i fizjoterapeuta.
-Podkręcona- stwierdził- Będą potrzebne 2 dni odpoczynku od treningu, a później już nie powinno być problemu. Rozmasuje teraz kostkę, a potem najlepiej, żebyś wrócił do domu i ją oszczędzał. Założę opatrunek, który będziesz musiał codziennie zmieniać.
-Jasne.
Wróciłem wkurzony do mieszkania. Rzuciłem torbę w kąt i usiadłem na kanapie. W tym momencie przyszedł mi do głowy pewien pomysł. Skoro miałem dwa dni wolnego mogłem spokojnie pojechać do Rzeszowa i zobaczyć co się tam dzieje, a także spróbować odzyskać Natalię, albo chociaż zbliżyć się jakoś do niej.
Szybko spakowałem kilka rzeczy do torby, zamknąłem mieszkanie i wsiadłem do samochodu. Pierwszy raz cieszyłem się, że mam kontuzje. Może w końcu uda mi się wygrać ten cholerny zakład z Karolem. Do Marcela nie miałem zamiaru dzwonić z informacją o moim przyjeździe. Musiałem go wziąć z zaskoczenia.




Po długim czasie wreszcie coś jest. Ciężko mi się ostatnio pisze. Jak mam wene to jestem tak zmęczona, że nie chce mi się nawet siadać do klawiatury, mam nadzieję że rozumiecie. 
Komentujcie :) 

sobota, 27 grudnia 2014

18

Szykowałam się na spotkanie z Marcelem. Nie chciałam się jakoś specjalnie odstawiać, żeby nie pomyślał, że mi zależy.
Punkt 18 stawiłam się w Galerii. Okazało się, że Marcel już na mnie czeka. Uśmiechnęłam się i podeszłam do niego.
-Cześć- pocałował mnie w poleczek na przywitanie.
-Cześć. To na co idziemy?
-Kupiłem bilety na jakiś horror. Może być?
-Jasne.
Kupiliśmy popcorn i colę i weszliśmy na salę. Okazało się, że niewiele osób też wybrało się na ten seans. Prócz nas na sali było maksymalnie sześć osób. Później zrozumiałam dopiero dlaczego.
W pewnym momencie myślałam, że nie usiedzę na tym filmie. Był strasznie niewiarygodny. W sumie w pewnym momencie zaczęłam wyłapywać różne nieprawdopodobne sytuacje i śmiać się z nich tak samo jak Marcel.
Gdy w końcu się te męki skończyły poszliśmy na pizzę. Zajęliśmy stolik, a po chwili zamówiliśmy.
-Przepraszam cię- zaczął chłopak- Nie miałem pojęcia, że ten film to taka porażka.
-Nie ma sprawy. Z horroru wyszła komedia. Następnym razem ja wybieram film- uśmiechnęłam się.
-To będzie następny raz? Myślałem, że po dzisiejszej porażce więcej do kina ze mną nie wyjdziesz.
-To nie twoja wina, że film był totalną klapą. Zawsze możemy znaleźć jakąś alternatywę za kino.
-Podoba mi się twój sposób myślenia.
Zjedliśmy razem jedną pizzę na spółkę, a potem Marcel odwiózł mnie do domu. Pocałowałam go w policzek na pożegnanie. W pokoju pierwsze co zrobiłam to wykręciłam numer do Moniki.
-Halo?- usłyszałam głos przyjaciółki.
-Cześć.
-Natuś. Już po randce?- wyczułam, że się uśmiecha.
-To było tylko wyjście do kina, żadna randka.
-Yhym, jasne. No mów jak było?
-Poszliśmy na jakiś horror, na którym nie źle się pośmialiśmy, bo był po prostu idiotyczny, stwierdziłam, że następnym razem ja wybieram film … -przerwała mi.
-Następnym razem? Czyli kiedy?
-Umówiliśmy się na jutro.
-Super! Coś z tego będzie.
-Jeszcze za wcześnie, żeby to stwierdzić.
-Dobra kochanie ja muszę kończyć, ale jutro wszystko mi opowiesz ze szczegółami.
-Okej.
-To pa.
-Pa
Odłożyłam telefon i poszłam się wykąpać. Gdy leżałam już w łóżku przyszedł mi SMS od Marcela o treści „Dobranoc :*”. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Odpisałam mu to samo i poszłam spać.
Następnego dnia wstałam wcześnie rano, bo na 8 trzeba było iść do szkoły. Zjadłam śniadanie, ubrałam się, spakowałam i wyszłam na autobus. Zapaliłam jeszcze papierosa zanim przyjechał autobus.
Na pierwszych dwóch lekcjach mieliśmy wf-y. Udało nam się wynegocjować grę w siatkówkę. Byłam w drużynie z Monią co mnie ucieszyło, bo nie lubiłyśmy grać przeciwko sobie. Składy było pomieszane z chłopakami z klasy naszego ulubionego wfisty.
-Dzień dobry panu!- krzyknęłyśmy z Monią razem.
Popatrzył na nas wzrokiem „o kurwa znowu wy”, machnął ręką i usiadł na ławce, a my wybuchnęłyśmy śmiechem.
Mecz był dość łatwy, bo trafił nam się dobry skład. Bawiliśmy się grą i większość akcji nam wychodziła. Gdy kolega po raz trzeci posłał asa wfista wstał uśmiechnął się cwaniacko i popatrzył na przeciwną drużynę.
-Ale was łoją. Zaraz pośle wam kolejnego asa, a wy nawet nie jesteście dobrze do odbioru ustawieni.
Kolega podrzucił piłkę, uderzył mocno i … trafił pana prosto w głowę. Piłka odbiła się od niej, poleciała w sufit, odbiła się od niego i wróciła na parkiet. Każdy zwijał się ze śmiechu, a inny kolega odwrócił się do tego co serwował i powiedział mu, że to było lepsze niż as.
-Okej do szatni- zarządziła nasza wfistka.
Siedziałyśmy z dziewczynami w szatni oczekując na następny wf i dalej się śmiałyśmy. Monia zajęła miejsce obok mnie.
-No to opowiadaj.
Uśmiechnęłam się i ze wszystkimi szczegółami zdałam jej relacje z wczorajszego spotkania.
-Myślisz o nim na poważnie?- spytała przyjaciółka.
-Monia nie wiem. Sama się sobie dziwię, ale nadal czuję coś do Maćka. Nie chcę tego, ale nic na to nie poradzę. Lubię Marcela, dobrze się czuję w jego towarzystwie, ale to tylko znajomy.
-A on o tym wie?- spytała.
-Nie i nie mam zamiaru na razie mu mówić. Muszę zapomnieć o Maćku i on może mi w tym pomóc.
-A co jeśli ci się nie uda zapomnieć?
-To przeproszę Marcela i przestanę się z nim widywać.
-A jeśli on nadal będzie chciał widywać się z tobą?
-To będzie musiał to jakoś przeżyć.
Wtedy do szatni weszła nasza nauczycielka i powiedziała, że idziemy znów na dużą salę i gramy w kosza z dziewczynami z innej klasy.
-Zróbmy jeden silny skład- zarządziła- Monika, Natalia, Gośka i Klaudia. Macie z nimi wygrać- dodała.
-Okej to ustalmy jakąś taktykę- zarządziłam- Ja stoję pod ich koszem, Klaudia pod naszym, a Monia i Gośka biegają.
-Okej- zgodziły się wszystkie.
Nasza taktyka okazała się strzałem w dziesiątkę. Jak tylko dziewczyny przejmowały piłkę podawały ją mi, a ja rzucałam do kosza. Wynik 14:0 bardzo nas ucieszył. Zeszłyśmy z boiska i patrzyłyśmy jak gra nasza druga drużyna.
-Macie po piątce zakomunikowała nam nauczycielka.
Przybiłyśmy sobie piątki i wróciłyśmy do oglądania meczu. Gdy w końcu mogłyśmy iść się przebrać byłyśmy w świetnych humorach. Cały dzień minął dość spokojnie i przyjemnie. Wróciłam do domu i zaczęłam przygotowywać się do spotkania z Marcelem.
Gdy byłam już gotowa pojechałam do Rzeszowa. Marcel tak jak ostatnio czekał na mnie. Uśmiechnął się i wyciągnął zza pleców piękną różę.
-To dla ciebie- podał mi kwiat.
-Dziękuję, śliczna.
-Nie tak śliczna jak ty.
Uśmiechnęłam się choć nie lubiłam takich tekstów. Jak dla mnie były tandetne. Wybrałam film, a chłopak kupił bilety. Okazało się, że nie był taki zły, ale na kolana też nie powalał.
-Może odpuścimy sobie kino następnym razem- zasugerowałam.
-O tym samym pomyślałem- zaśmiał się Marcel.
Odprowadził mnie na przystanek, bo nie chciałam, żeby mnie odwoził. Gdy podjechał mój autobus chciałam pocałować go w policzek, ale szybko przekręcił głowę i natrafiłam na jego usta.

Wiem, że nawaliłam na tym blogu jak i na innych. Nadal nie mam weny, a jak już wczoraj chciałam coś napisać to tak nie bolała głowa, że na nic nie miałam siły. Nie obiecuję, że się poprawię, bo na prawdę nie mogę tego obiecać. Mam nadzieję jednak, że przeczekacie ze mną ten brak weny i jak w końcu wróci to nadal będziecie czytać. 
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ