czwartek, 26 listopada 2015

19

Na początku byłam w szoku, ale jak już zorientowałam się co się stało odepchnęłam Marcela od siebie i szybko wsiadłam do autobusu. Gdy odjeżdżał obejrzałam się jeszcze na chłopaka. Wpatrywał się we mnie smutnym wzrokiem.
Całą drogę do domu zastanawiałam się nad tym co się wydarzyło. Marcel wyraźnie liczy na coś więcej z mojej strony, a ja nie umiem mu tego dać. Cholerny Muzaj! Jakby nie pojawił się w moim życiu wszystko byłoby łatwiejsze. Dlaczego ja w ogóle musiałam zakochać się w takim kretynie? Tak, zakochałam się w Maćku. W końcu to sama przed sobą przyznałam.
Po powrocie do domu znalazłam na stole kartkę od rodziców. „Razem z Olą pojechaliśmy do dziadków, wrócimy w niedzielę”. No super. Mogli mnie chociaż dzień wcześniej uprzedzić. Wyciągnęłam telefon i wybrałam numer do Moniki. Odebrała po trzecim sygnale.
-Halo?
-Cześć. Jesteś zajęta?- spytałam.
-No wiesz … jestem w drodze do Krakowa- zmieszała się.
-Czemu ja nic o tym nie wiem?!- udałam, że się oburzam.
-Oj no jakoś tak wyszło. Jak wróciłam do domu to w sumie zdecydowałam, że jadę. Chcę zrobić Michałowi niespodziankę.
-Tylko grzecznie mi tam. Nie chce być jeszcze ciocią- zaśmiałam się.
-Bardzo śmieszne. A czemu dzwoniłaś?
-Rodzice wyjechali i mam chatę do niedzieli wolną to myślałam, że przyjedziesz, ale w takim razie zadzwonię do Miśki i Aśki.
-Aaa takie buty. No to miłej zabawy. Tylko nie upij mi się za bardzo.
-Ja miałabym przesadzić z alkoholem?
-Tak, ty- zaśmiała się- A właśnie jak randka z Marcelem?- wyczułam, że się uśmiecha.
-A daj spokój. Wszystko było fajnie dopóki nie odprowadził mnie na przystanek.
-A co w tym złego?- zdziwiła się.
-Pocałował mnie.
-Że co zrobił?! Kurde Natka … ty coś do niego czujesz?- spytała.
-Nie. Monia ja zakochałam się w Maćku. W końcu przyznałam to sama przed sobą.
-Wiesz co to nie jest rozmowa na telefon. Jak wrócę to wszystko mi opowiesz i pomyślimy razem co dalej.
-Dzięki- uśmiechnęłam się lekko- To jedź już spokojnie do tego swojego Michała i daj znać jak wrócisz.
-Jasne, że dam. Pa.
-Pa.
Tak jak zapowiedziałam tak zrobiłam i już po godzinie Asia z Michaliną u mnie były. Znalazłam jakąś flaszkę w barku i wyciągnęłam cole z lodówki, a dziewczyny przyniosły rozkładały jakieś przekąski.
-To za co pijemy?- spytała Karpińska.
-Za facetów. Żeby Bóg się nad nimi ulitował i mózgi im w końcu dał- powiedziałam.
-O, widzę, że będzie dziś grubo- Miśka popatrzyła na mnie podejrzliwe- Zdrowie- wypiłyśmy po kielonie- A teraz mów który facet cię tak wkurzył i jak mu się to udało.
-Długo by gadać- machnęłam ręką.
-Mamy czas- uśmiechnęła się zachęcająco.
Zaczęłam im opowiadać o dzisiejszym spotkaniu z Marcelem. Słuchały mnie uważnie. W końcu powiedziałam o tym, że mnie pocałował.
-Ty nic do niego nie czujesz?- spytała Asia.
-Nie.
-Czegoś nam nie mówisz- zauważyła Michalina.
Nie miałam zamiaru opowiadać im o Maćku. Tą historię znała tylko Monika i Karol i miałam nadzieję, że tak zostanie.
-Nie ważne. Sam sobie radę. A jak tam u was?
Udało mi się zmienić temat. Aśka zaczęła opowiadać o jakimś chłopaku, który poprosił ją o pomoc w znalezieniu jakiegoś sklepu w galerii, a potem, żeby podziękować dał jej czekoladkę.
-I patrzcie co wsunął do środka- podała mi jakąś kartkę.
-”Małe kłamstewko, bo mapę mam w kieszeni, dałem losu szansę, może to coś zmieni”- przeczytałam na głos, a pod spodem był jeszcze podany numer telefonu.
-No Asia, masz wielbiciela- zaśmiała się Miśka- Pisałaś z nim?
-No napisałam- zarumieniła się.
Cały wieczór minął nam bardzo miło. W końcu skończyłyśmy flaszkę i poszłyśmy się położyć. Rano strasznie żałowałam, że aż tyle wypiłam. Jak to mówią kac morderca nie ma serca. Wypiłam chyba z 2 litry wody i dalej mi się pić chciało.
-Daj trochę- Aśka wyrwała mi butelkę.
Po jakimś czasie dziewczyny musiały się zbierać, a ja położyłam się do łózka, bo tak mnie głowa bolała, że nie mogłam wytrzymać. Wtedy zadzwonił mi telefon. Marcel. Odrzuciłam połączenie. Nie miałam siły z nim rozmawiać.

Oczami bełchatowskiego atakującego:

Od dwóch dni nie miałem żadnej informacji od Marcela i zaczynałem się denerwować. Może Natalia go spławiła i nie chciał mi tego powiedzieć, bo wtedy nasz plan nie mógłby się już powieść. Nie wytrzymałem i po raz chyba 10 tego dnia wykręciłem do niego numer. W końcu raczył odebrać.
-Halo?
-No w końcu!- byłem wściekły- Miałeś się odzywać.
-Ale nie było potrzeby. Staram się na razie do niej zbliżyć, daj mi czas.
-Kurde Marcel nie interesuje mnie, że uważasz, że nie ma potrzeby. Miałeś się odzywać codziennie.
-Dobra już się tak nie wkurzaj, będę cię informował, a teraz śpieszę się. Cześć- rozłączył się.
Miałem dość biernego siedzenia w Bełchatowie. Wolałem pojechać do Rzeszowa i mieć Marcela na oku. Bardzo dobrze go znałem i dlatego wiedziałem, że czegoś mi on nie mówi, a jedyną możliwością, żeby dowiedzieć się o co chodzi był przyjazd do stolicy podkarpacia.
Wziąłem torbę i poszedłem na trening. W szatni byłem pierwszy, więc powoli się przebrałem i jak już reszta kolegów z drużyny przyszła to poszedłem na parkiet. Standardowo rozgrzewka, ćwiczenie przyjęcia, zagrywki, ataku i wreszcie gra. Miałem ochotę wyżyć się na piłce. Moja drużyna wygrała pierwszego seta. Podczas drugiego bardzo dobrze nam szło. Zauważyłem, że piłka idzie na skrzydło i szybko dołączyłem do bloku. Niestety podczas opadania Kłos niechcący mnie popchnął i kostka mi się podwinęła. Padłem na parkiet trzymając się za nią. Od razu znalazł się przy mnie trener i fizjoterapeuta.
-Podkręcona- stwierdził- Będą potrzebne 2 dni odpoczynku od treningu, a później już nie powinno być problemu. Rozmasuje teraz kostkę, a potem najlepiej, żebyś wrócił do domu i ją oszczędzał. Założę opatrunek, który będziesz musiał codziennie zmieniać.
-Jasne.
Wróciłem wkurzony do mieszkania. Rzuciłem torbę w kąt i usiadłem na kanapie. W tym momencie przyszedł mi do głowy pewien pomysł. Skoro miałem dwa dni wolnego mogłem spokojnie pojechać do Rzeszowa i zobaczyć co się tam dzieje, a także spróbować odzyskać Natalię, albo chociaż zbliżyć się jakoś do niej.
Szybko spakowałem kilka rzeczy do torby, zamknąłem mieszkanie i wsiadłem do samochodu. Pierwszy raz cieszyłem się, że mam kontuzje. Może w końcu uda mi się wygrać ten cholerny zakład z Karolem. Do Marcela nie miałem zamiaru dzwonić z informacją o moim przyjeździe. Musiałem go wziąć z zaskoczenia.




Po długim czasie wreszcie coś jest. Ciężko mi się ostatnio pisze. Jak mam wene to jestem tak zmęczona, że nie chce mi się nawet siadać do klawiatury, mam nadzieję że rozumiecie. 
Komentujcie :)