wtorek, 4 lutego 2014

Prolog

         Siedzę na biologii i kolejny raz wysłuchuję o znaczeniu badań nad DNA, ale cóż taki los biol-chem-fizu. Patrzę w okno i myślę co on teraz robi. Czy siedzi z nią, czy może jest w szkole? Pewnie jest przy niej.
              Z zamyślenia wyrywa mnie głos nauczycielki, która wzywa mnie do tablicy. Niepewnie wychodzę na środek i podaję biologiczce zeszyt. Pytania nawet mi podchodzą. Odpowiadam, choć się trochę waham przez co dostaję czwórkę. Zadowolona wracam do ławki i słucham jak inni się teraz męczą.
-Natalia idziesz ze mną na Podpromie?- spytała koleżanka.
-A kiedy?
-Po lekcjach.
-Pewnie- odpowiadam uśmiechnięta.
               Z utęsknieniem czekam aż w końcu dzwonek ogłosi koniec zajęć. Czas dłużył mi się niemiłosiernie. Gdy w końcu zabrzmiał wyczekiwany dźwięk wybiegłam razem z Moniką do szatni. Wiedziałyśmy, że będą tam tłumy. Ja się pytam jak klasie czterdziestoosobowej można dać szatnię dwa na cztery metry? Przecież tam się ledwo pięć osób mieści. Oczywiście okazało się, że szatnia jest zamknięta. Zaraz za nami wszedł Rafał.
-Idź po szatniarkę- poprosiła koleżanka.
-Nie chce mi się- odpowiedział i oparł się o kratkę.
-Mam twoje zdjęcie z … - zaczęła, ale jej przerwał.
-Już idę!
                Po chwili mogłyśmy już zmierzać w stronę hali. Nasza szkoła była bardzo blisko Podpromia, więc po 10 minutach spaceru byłyśmy na miejscu. Akurat Resovia trenowała. Usiadłyśmy na trybunach i oglądałyśmy ich grę.
            Siatkarze dostali kijki, by je podrzucać jak sztangi. Oczywiście Ignaczak zaczął się wygłupiać. Zaczął walczyć z Konarskim używając kijków jak mieczy. Po godzinie Rzeszowianie zaczęli wychodzić. Gdy trenerzy zbierali piłki podeszłyśmy do jednego z nich.
-Czy Skra ma potem trening?- spytała Monika.
-Ma koło 17- powiedział tylko i chciał odejść.
-Do zobaczenia na lekcji- krzyknęłyśmy za nim.
            Ten trener uczył u nas w szkole wf-u, oraz edukacji dla bezpieczeństwa. Akurat w naszym przypadku było to EDB. Usiadłyśmy i czekałyśmy na przyjście Bełchatowian. W międzyczasie pojawiło się koło dziesięciu osób.
                 W końcu dotarli siatkarze. Najbardziej rzucała się w oczy „blondyneczka”. Prawie cały trening ćwiczyli zagrywkę. Dość dobrze im ona szła. Miałyśmy nadzieję, że wystrzelają się przed meczem. Podeszłyśmy do zawodników, żeby zebrać autografy. Koło Andrzeja Wrony stały dwie dziewczyny.
-Wygrajcie jutro mecz- powiedziały, a my stanęłyśmy jak wryte tak samo jak środkowy- A to mieszkając w Rzeszowie nie można kibicować Skrze?- spytały.
-No myślałem, że nie można- zdziwił się Wrona.
               Wzięłyśmy szybko autograf i poszłyśmy do Uriarte. Wtedy drogę zaszedł nam Conte. Zdjął koszulkę i usiadł zmęczony na krzesełku. Rzuciły się na niego hotki i zaczęły prosić o zdjęcia.
-Okey, okey, but I must wear t-shirt- szybko złapał za koszulkę.
                  Widziałyśmy zawód na twarzach dziewczyn. Wzięłyśmy jeszcze kilka autografów i chciałyśmy wyjść, ale niechcący wpadłam na kogoś.
-Przepraszam- powiedział chłopak.
-Nie, to ja przepraszam- powiedziałam i spojrzałam na niego.
-Maciek jestem- uśmiechnął się i podał mi rękę.
-Natalia- uścisnęłam ją.

Tak odbiło mi. Blog na prośbę koleżanki. Nie wiem jak często będę dodawała tu rozdziały. To będzie zależeć od czas(oraz ilości nudnych lekcji w szkole, na których nie da się słuchać nauczyciela). Komentujcie :)

3 komentarze: