Monika pojechała ze mną i Karolem do Krasnego.
Zostawiliśmy u mnie rzeczy i poszliśmy się przejść. Karol szedł
przodem, a my zaraz za nim rozmawiając o weekendowych wyjazdach.
Nagle chłopak zaczął pluć.
-Co
ty znów odwalasz?- spytała go przyjaciółka.
-Nie
dobre- odpowiedział krzywiąc się.
-Bo
pewnie nie wiesz, ale liście słonecznika nie są jadalne-
powiedziała wyrywając mu je z dłoni.
-Oj
tam. Szczegół.
-Boże
z kim ja żyję- załamała się, a ja wybuchnęłam śmiechem.
Po chwili wróciliśmy do mnie, do domu. Monika musiała
się po chwili zbierać. Pożegnałem się z przyjaciółką i
poszłam na spacer z Karolem. Opowiedziałam mu o tym co muszę
zrobić za przegrany zakład. Gdy to usłyszał wybuchnął śmiechem.
-Cóż
sprytny jest.
-Czemu?-
zdziwiłam się.
-Natalia
proszę cię. Nie mów, że nie wiesz o co mu chodzi.
-Wiem,
ale tego nie dostanie- powiedziałam pewna siebie- Przyjadę, obejrzę
mecz oczywiście w pasiaku, bo o ubiorze nie było nic mowy, spędzę
u niego noc i wrócę do domu.
-Rozdziewiczona-
mruknął.
-Słyszałam!-
walnęłam go w ramię.
Postanowiliśmy już wracać. Karol miał mnie
odprowadzić, a potem wrócić do siebie. Było już dość ciemno i
nie chcący wpadłam do studzienki. Przyjaciel złapał mnie i
wyciągnął.
-Boże,
ale mnie wystraszyłaś.
-Patrz
na moje nogi!- jęknęłam.
Na obu nogach miałam zdartą i rozciętą skórę.
Strasznie mnie to wszystko piekło. W domu Karol przemył mi to wodą
utlenioną. Krzywiłam się mocno.
-Do
wesela się zagoi- uśmiechnął się.
Podziękowałam mu za pomoc gdy wychodził, a potem
wzięłam się za lekcje, bo nic nie zdążyłam zrobić.
W końcu nadszedł weekend, w którym miałam jechać do
Bełchatowa. Rodzicom powiedziałam, że nocuję u Moniki, bo nie
puściliby mnie do Maćka.
Gdy byłam na miejscu zadzwoniłam do atakującego. Miał
po mnie przyjechać, ale go nigdzie nie widziałam. Przepraszał
mnie, tłumacząc się, że treningu mu się przedłużył i jak
tylko się skończy to przyjedzie.
Nie chciało mi się czekać, więc postanowiłam
znaleźć halę. Nie było to wcale trudne. Gdy chciałam otworzyć
tylne drzwi ktoś akurat z nich wychodził i grzmotnął mnie nimi
prosto w głowę. Oczywiście był to Muzaj.
-O
Jezu, Natka!- rzucił się, żeby mi pomóc wstać.
-Musisz
się nauczyć otwierać drzwi- mruknęłam wstając.
-Nic
ci nie jest?- spytał.
-Nie
licząc tego, ze będę miała ogromnego guza to nie.
-Śpieszyłem
się po ciebie. Nie sądziłem, że tu przyjdziesz.
-O
czyli to jeszcze jest moja wina?
-Nie,
jasne, że nie. Chodź.
Zaprowadził mnie do auta i otworzył mi drzwi. Po 10
minutach byliśmy u niego w mieszkaniu. Dał mi lód, żebym sobie
przyłożyła i usiadł obok mnie.
-Fajnie,
że tu jesteś- uśmiechnął się i zbliżył do mnie.
-No
dobra- wstałam- O której jedziemy na halę?
-O
17 mam tam być to pewnie koło 16:20 będziemy wyjeżdżać.
-Muszę
się odświeżyć.
Wzięłam kosmetyczkę i umknęłam do łazienki. Nie
mogłam pozwolić Maćkowi za bardzo się zbliżyć.
Oczami
młodego atakującego:
Widziałem, że Natalia trzymała mnie na dystans. Nie
przejmowałem się tym, bo miałem plan, który nie mógł nie
wypalić. W końcu na każdą dziewczynę to działało to czemu
miałoby na Natkę nie podziałać.
Gdy dziewczyna siedziała w łazience poszedłem do
mieszkania obok. Mieszkał tam mój przyjaciel, Marcel. Zapukałem, a
on po chwili mi otworzył.
-Cześć-
przywitałem się z nim.
-Cześć.
Co jest?
-Chciałem
ci tylko przypomnieć o mojej prośbie. Jak wyjdziemy przygotujesz
mieszkania. Gdy skończy się mecz odczekasz pół godzinki i
pójdziesz zapalić wszystkie świece- tłumaczyłem mu chyba po raz
setny.
-Spoko,
pamiętam. Który to już raz- zadrwił.
-Powiem
ci to sama jak następnym razem do mnie przyjdziesz.
Pożegnaliśmy się i wróciłem do mieszkania.
Cieszyłem się, że Marcel mieszka obok mnie. Byliśmy tacy sami,
więc nie musiałem słuchać od niego kazań o moralności i innych
pierdołach. Ja pomagałem jemu, on mi.
Dziesięć minut przed wyjściem Natalia poszła się
przebrać. Gdy pojawiła się w salonie oniemiałem. Stała w pasiaku
i uśmiechała się.
-No
tak, zapomniałem dać ci odpowiedniej koszulki- wstałem z kanapy.
-O
nie, nie, nie. O ubiorze nic nie było mowy. Idę ubrana w barwy
mojej ukochanej drużyny, a ty nic na to nie możesz poradzić.
Miała rację. Zapomniałem dodać, że ma się ubrać w
barwy Skry zapraszając ją na mecz. Uznałem, że i tak nic nie
wskóram, więc wziąłem swoją torbę i razem pojechaliśmy na
halę.
Natalia poszła na trybuny, a ja do szatni. Zająłem
swoje miejsce i przebrałem się. Widać było, że każdy jest
skupiony i chce wygrać. Gdy wychodziliśmy na boisko spojrzałem na
miejsce gdzie miała siedzieć dziewczyna, ale jej tam nie było.
Zacząłem się rozglądać i w końcu ją znalazłem. Usiadła z
klubem kibica Resovii. Uśmiechnęła się do mnie, a ja pokręciłem
tylko głową i poszedłem się rozciągać.
Mecz był bardzo zacięty. O zwycięstwie miał
zadecydować piąty set. Początek dobrze nam wyszedł, ale potem
było już tylko gorzej. Niestety musieliśmy uznać wyższość
drużyny z Rzeszowa. MVP został Alek Achrem.
Po meczu udałem się do szatni. Rozdałem po drodze
kilka autografów. Czekała na mnie uśmiechnęła Natalia.
-Tylko
Sovia ole, ole,ole- zanuciła mi.
-Następnym
razem to my wygramy.
-Marzysz-
zaśmiała się.
-Idę
się przebrać, a potem jedziemy do domu- mrugnąłem do niej.
Wziąłem szybko prysznic i ubrałem się. Wszystkie
rzeczy wepchnąłem do torby. Nie obchodziło mnie, że się
pogniotą. Chciałem jak najszybciej znaleźć się sam na sam z
Natalią u siebie.
W samochodzie co chwilę zerkałem na dziewczynę i
uśmiechałem się. Wiedziałem od początku, że będzie moja.
Na miejscu wpuściłem ją przodem do mieszkania. Już
na korytarzu czułem zapach róż, więc wiedziałem, że Marcel jak
zawsze idealnie odwalił swoją robotę. Natalia zmarszczyła brwi i
weszła do środka, a ja za nią.
Od przedpokoju aż do sypialni prowadziła dróżka z
płatków róż. Światło było zgaszone. Co kawałem ustawione było
małe świeczki co dawało piękny efekt. Natalia weszła do
sypialni. Na łóżku również znajdowały się płatki róż, które
tworzyły serce, a na stoliku obok były truskawki i szampan.
Dziewczyna odwróciła się do mnie.
-Ale
tandeta- powiedziała, a ja zamarłem.
No jest i kolejny rozdział :) Mam nadzieję, że wam się podoba.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ