Na
początku byłam w szoku, ale jak już zorientowałam się co się
stało odepchnęłam Marcela od siebie i szybko wsiadłam do
autobusu. Gdy odjeżdżał obejrzałam się jeszcze na chłopaka.
Wpatrywał się we mnie smutnym wzrokiem.
Całą
drogę do domu zastanawiałam się nad tym co się wydarzyło. Marcel
wyraźnie liczy na coś więcej z mojej strony, a ja nie umiem mu
tego dać. Cholerny Muzaj! Jakby nie pojawił się w moim życiu
wszystko byłoby łatwiejsze. Dlaczego ja w ogóle musiałam zakochać
się w takim kretynie? Tak, zakochałam się w Maćku. W końcu to
sama przed sobą przyznałam.
Po
powrocie do domu znalazłam na stole kartkę od rodziców. „Razem
z Olą pojechaliśmy do dziadków, wrócimy w niedzielę”. No
super. Mogli mnie chociaż dzień wcześniej uprzedzić. Wyciągnęłam
telefon i wybrałam numer do Moniki. Odebrała po trzecim sygnale.
-Halo?
-Cześć.
Jesteś zajęta?- spytałam.
-No
wiesz … jestem w drodze do Krakowa- zmieszała się.
-Czemu
ja nic o tym nie wiem?!- udałam, że się oburzam.
-Oj
no jakoś tak wyszło. Jak wróciłam do domu to w sumie
zdecydowałam, że jadę. Chcę zrobić Michałowi niespodziankę.
-Tylko
grzecznie mi tam. Nie chce być jeszcze ciocią- zaśmiałam się.
-Bardzo
śmieszne. A czemu dzwoniłaś?
-Rodzice
wyjechali i mam chatę do niedzieli wolną to myślałam, że
przyjedziesz, ale w takim razie zadzwonię do Miśki i Aśki.
-Aaa
takie buty. No to miłej zabawy. Tylko nie upij mi się za bardzo.
-Ja
miałabym przesadzić z alkoholem?
-Tak,
ty- zaśmiała się- A właśnie jak randka z Marcelem?- wyczułam,
że się uśmiecha.
-A
daj spokój. Wszystko było fajnie dopóki nie odprowadził mnie na
przystanek.
-A
co w tym złego?- zdziwiła się.
-Pocałował
mnie.
-Że
co zrobił?! Kurde Natka … ty coś do niego czujesz?- spytała.
-Nie.
Monia ja zakochałam się w Maćku. W końcu przyznałam to sama
przed sobą.
-Wiesz
co to nie jest rozmowa na telefon. Jak wrócę to wszystko mi
opowiesz i pomyślimy razem co dalej.
-Dzięki-
uśmiechnęłam się lekko- To jedź już spokojnie do tego swojego
Michała i daj znać jak wrócisz.
-Jasne,
że dam. Pa.
-Pa.
Tak
jak zapowiedziałam tak zrobiłam i już po godzinie Asia z Michaliną
u mnie były. Znalazłam jakąś flaszkę w barku i wyciągnęłam
cole z lodówki, a dziewczyny przyniosły rozkładały jakieś
przekąski.
-To
za co pijemy?- spytała Karpińska.
-Za
facetów. Żeby Bóg się nad nimi ulitował i mózgi im w końcu
dał- powiedziałam.
-O,
widzę, że będzie dziś grubo- Miśka popatrzyła na mnie
podejrzliwe- Zdrowie- wypiłyśmy po kielonie- A teraz mów który
facet cię tak wkurzył i jak mu się to udało.
-Długo
by gadać- machnęłam ręką.
-Mamy
czas- uśmiechnęła się zachęcająco.
Zaczęłam
im opowiadać o dzisiejszym spotkaniu z Marcelem. Słuchały mnie
uważnie. W końcu powiedziałam o tym, że mnie pocałował.
-Ty
nic do niego nie czujesz?- spytała Asia.
-Nie.
-Czegoś
nam nie mówisz- zauważyła Michalina.
Nie
miałam zamiaru opowiadać im o Maćku. Tą historię znała tylko
Monika i Karol i miałam nadzieję, że tak zostanie.
-Nie
ważne. Sam sobie radę. A jak tam u was?
Udało
mi się zmienić temat. Aśka zaczęła opowiadać o jakimś
chłopaku, który poprosił ją o pomoc w znalezieniu jakiegoś
sklepu w galerii, a potem, żeby podziękować dał jej czekoladkę.
-I
patrzcie co wsunął do środka- podała mi jakąś kartkę.
-”Małe
kłamstewko, bo mapę mam w kieszeni, dałem losu szansę, może to
coś zmieni”- przeczytałam na głos, a pod spodem był jeszcze
podany numer telefonu.
-No
Asia, masz wielbiciela- zaśmiała się Miśka- Pisałaś z nim?
-No
napisałam- zarumieniła się.
Cały
wieczór minął nam bardzo miło. W końcu skończyłyśmy flaszkę
i poszłyśmy się położyć. Rano strasznie żałowałam, że aż
tyle wypiłam. Jak to mówią kac morderca nie ma serca. Wypiłam
chyba z 2 litry wody i dalej mi się pić chciało.
-Daj
trochę- Aśka wyrwała mi butelkę.
Po
jakimś czasie dziewczyny musiały się zbierać, a ja położyłam
się do łózka, bo tak mnie głowa bolała, że nie mogłam
wytrzymać. Wtedy zadzwonił mi telefon. Marcel. Odrzuciłam
połączenie. Nie miałam siły z nim rozmawiać.
Oczami
bełchatowskiego atakującego:
Od
dwóch dni nie miałem żadnej informacji od Marcela i zaczynałem
się denerwować. Może Natalia go spławiła i nie chciał mi tego
powiedzieć, bo wtedy nasz plan nie mógłby się już powieść. Nie
wytrzymałem i po raz chyba 10 tego dnia wykręciłem do niego numer.
W końcu raczył odebrać.
-Halo?
-No
w końcu!- byłem wściekły- Miałeś się odzywać.
-Ale
nie było potrzeby. Staram się na razie do niej zbliżyć, daj mi
czas.
-Kurde
Marcel nie interesuje mnie, że uważasz, że nie ma potrzeby. Miałeś
się odzywać codziennie.
-Dobra
już się tak nie wkurzaj, będę cię informował, a teraz śpieszę
się. Cześć- rozłączył się.
Miałem
dość biernego siedzenia w Bełchatowie. Wolałem pojechać do
Rzeszowa i mieć Marcela na oku. Bardzo dobrze go znałem i dlatego
wiedziałem, że czegoś mi on nie mówi, a jedyną możliwością,
żeby dowiedzieć się o co chodzi był przyjazd do stolicy
podkarpacia.
Wziąłem
torbę i poszedłem na trening. W szatni byłem pierwszy, więc
powoli się przebrałem i jak już reszta kolegów z drużyny
przyszła to poszedłem na parkiet. Standardowo rozgrzewka, ćwiczenie
przyjęcia, zagrywki, ataku i wreszcie gra. Miałem ochotę wyżyć
się na piłce. Moja drużyna wygrała pierwszego seta. Podczas
drugiego bardzo dobrze nam szło. Zauważyłem, że piłka idzie na
skrzydło i szybko dołączyłem do bloku. Niestety podczas opadania
Kłos niechcący mnie popchnął i kostka mi się podwinęła. Padłem
na parkiet trzymając się za nią. Od razu znalazł się przy mnie
trener i fizjoterapeuta.
-Podkręcona-
stwierdził- Będą potrzebne 2 dni odpoczynku od treningu, a później
już nie powinno być problemu. Rozmasuje teraz kostkę, a potem
najlepiej, żebyś wrócił do domu i ją oszczędzał. Założę
opatrunek, który będziesz musiał codziennie zmieniać.
-Jasne.
Wróciłem
wkurzony do mieszkania. Rzuciłem torbę w kąt i usiadłem na
kanapie. W tym momencie przyszedł mi do głowy pewien pomysł. Skoro
miałem dwa dni wolnego mogłem spokojnie pojechać do Rzeszowa i
zobaczyć co się tam dzieje, a także spróbować odzyskać Natalię,
albo chociaż zbliżyć się jakoś do niej.
Szybko
spakowałem kilka rzeczy do torby, zamknąłem mieszkanie i wsiadłem
do samochodu. Pierwszy raz cieszyłem się, że mam kontuzje. Może w
końcu uda mi się wygrać ten cholerny zakład z Karolem. Do Marcela
nie miałem zamiaru dzwonić z informacją o moim przyjeździe.
Musiałem go wziąć z zaskoczenia.
Po
długim czasie wreszcie coś jest. Ciężko mi się ostatnio pisze.
Jak mam wene to jestem tak zmęczona, że nie chce mi się nawet
siadać do klawiatury, mam nadzieję że rozumiecie.
Komentujcie
:)